środa, 9 października 2013

Chapter VIII


          W tym roku zima wyjątkowo dawała nam popalić i temperatury wahały się z dnia na dzień. Jednego dnia mogłam spokojnie siedzieć w parku i rysować, innego ledwo potrafiłam wytrzymać z zimna. Odkąd tydzień temu wróciłam z Londynu, starałam się jakoś produktywnie spędzać każdą chwilę, dlatego zapisałam się na dodatkowe godziny rysunku. Idealnie komponowały się one z moim planem zajęć, a do tego rodzice byli ze mnie dumni, bo nie przesiadywałam sama w pokoju. Miałam ogromne chęci otworzyć się na ludzi, jednak nie przychodziło mi to łatwo i wiedziałam, że nie zmieni się to za mrugnięciem oka, więc dałam sobie czas. Coraz częściej nawiązywałam krótkie konwersacje z innymi nastolatkami na zajęciach, uśmiechałam się do przechodniów, a nawet dałam jednej dziewczynie swój numer telefonu. Co prawda jeszcze do mnie nie zadzwoniła, ale liczy się fakt, że o niego poprosiła.

          Jak co wtorek po lekcjach kierowałam się na zajęcia z rysunku. Ogromna czarna teczka, którą ciągnęłam ze sobą utrudniała moje ruchy, ponieważ co chwila obijała się o moje kolana. Mamrotałam wtedy do siebie pod nosem, próbując dać sobie z nią radę. Byłam podekscytowana tym, że w końcu mogę pokazać nowe prace panu Nesbittowi. Zdecydowanie wolałam zajęcia z nim, niż z panią McCordy, która moim zdaniem nie miała takiej pasji do sztuki. Znała się na niej, jednak nie wkładała w nią całego serca, jak robił to profesor Nesbitt. On skupiał się na przekazie, potrafił odgadnąć, w jakim humorze był artysta, gdy rysował dane dzieło po pociągnięciach pędzla. Dla niego każda kropka, kreska oraz plama miały znaczenie i symbolizm. Oprócz suchych informacji na temat sztuki i stylów, przekazywał nam pasję. Gdy rysowałam, czułam się spełniona. Na płótnie to ja nadawałam rzeczom kształtów i mogłam z nimi robić, co tylko mi się podoba. Dlatego tak chętnie zatapiałam się w tym hobby.

          Z niecierpliwością czekałam, aż profesor Nesbitt w końcu skomentuje jakoś moje nowe prace, jednak on stał i przyglądał im się szczegółowo. Gdy myślałam, że nareszcie coś powie, po raz kolejny zabierał do ręki rysunki i na nowo je badał. Stałam obok niego i nerwowo bawiłam się dłońmi.

          - Lucy, nie wiem, jak mam ci to powiedzieć – zaczął, ściągając okulary i patrząc mi prosto w oczy – Rzadko kiedy to mówię uczniom, szczególnie tak młodym.

          Wpatrywałam się w niego i próbowałam go rozgryźć. Co miał zamiar mi powiedzieć? Moje pracy były żenujące i powinnam się za nie wstydzić? Serce przyspieszyło, gdy odwrócił wzrok w stronę okna.

         - Jesteś jeszcze młoda, ale nie brak ci talentu. Powinnaś go rozwijać. Te prace są naprawdę dobre. Jak dopracujesz jeszcze swój styl, który niewątpliwie się tutaj przebija, pomyślimy o czymś poważnym.

          Kąciki jego ust powędrowały do góry, a ja odwzajemniłam uśmiech. Byłam przeszczęśliwa! W końcu coś w życiu mi wychodzi i inni ludzie to doceniają. Do samego zaśnięcia nie potrafiłam przestać się uśmiechać. Radość, która owładnęła moje serce wraz z słowami pana Nesbitt'a rozpierała mnie i nie uchodziła nawet na moment. Mężczyzna w bardzo przyjemny, nie do końca znany mi wcześniej sposób, połechtał moje ego, przez co nabrałam wiary w siebie, a zarazem motywacji do dalszego działania. Nie mogłam go teraz zawieść i to właśnie ta myśl sprawiała, że nie rozstawałam się ze swoim szkicowanikiem nawet na chwilę. Starałam się pracować nad swoją techniką. Rysowałam w każdym możliwym miejscu, o każdej porze i ile się dało, kiedy tylko miałam taką okazję. Chodziłam późno spać, za to wstawałam bardzo wcześnie, a mimo to nie czułam się zmęczona. Sztuka była moim olejem napędowym. Dzięki niej czułam się lepiej niż kiedykolwiek. Chwilami zastanawiałam się, jak mogłam bez niej żyć, funkcjonować. Kiedyś nie znaczyła dla mnie kompletnie nic, natomiast teraz stała się czymś priorytetowym, ważniejszym od wszystkiego innego. Gdyby ktoś zabrał mi możliwość obcowania z nią, jestem pewna, że uczucie, które by mi wtedy towarzyszyło, mogłabym porównać do odcięcia mnie od tlenu.

          Gdzieś między tworzeniem kolejnych prac coraz bardziej zaczynałam odczuwać brak Lou. Wciąż utrzymywaliśmy stały kontakt, jednak ja pragnęłam znów móc się do niego przytulić, kiedy tylko przyjdzie mi na to ochota. Niestety życie mojego przyjaciela- gwiazdy światowej pop kultury, nie było takie łatwe, dlatego też nie miałam pojęcia, kiedy znów uda nam się zobaczyć. Swoją drogą ja również przechodziłam dość intensywny okres, zważając na moje zachłyśnięcie się na nowo swoją pasją, które zajmowało mi naprawdę sporo czasu, do tego oczywiście dochodziły egzaminy końcowe, które bądź co bądź zbliżały się nieubłaganie, a ja nijak nie czułam się na siłach, aby się z nimi zmierzyć. Na szczęście z większością  przedmiotów, które wybrałam, obcowałam na co dzień i z chęcią zgłębiałam najmniejsze informacje na ich temat. Na nieszczęście czasem mój zapał do nauki znikał tak szybko, jak się pojawiał i wolałam po prostu rysować. Eleanor i Williamem nie zwracali mi uwagi na to, że mam się nie zajmować głupotami, tylko siedzieć i przyswajać wiedzę do egzaminów. Za to ich właśnie kochałam – dawali mi wolną rękę, bo wiedzieli, że wiem, co muszę robić. Ja sama chciałam, żeby byli ze mnie dumni, dlatego nawet gdy naprawdę nie miałam ochoty na naukę, siadałam do książek, bo tak sobie ustaliłam w planie dnia.

          Jak w transie nanosiłam kolejne kreski na płótno. Dzisiejszym tematem zajęć był portret. Nie musiałam się długo zastanawiać, kogo chciałam mieć na tym obrazie. Postanowiłam zmienić trochę własną taktykę i starałam się utrzymać pastelowe kolory. Zdecydowanie wyróżniało się to na tle pozostałych prac, które w całości wykonane były węglem. Byłam tak pogrążona w rysowaniu, że nie zauważyłam, że pan Nesbitt stoi za mną i z ciekawością przygląda się temu portretowi. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i dodałam jedno ostatnie pociągnięcie do podpisu. Zrobiłam krok w tył, aby przyjrzeć się mojemu dziełu z daleka. Nie potrzebowałam żadnego zdjęcia, żeby idealnie odwzorować twarz najlepszego przyjaciela. Teraz z płótna spoglądał na mnie lekko uśmiechnięty Louis.

          - Mam dla ciebie propozycję.

          Odezwał się w końcu profesor, uśmiechając się do mnie. Zaciekawił mnie tym, ponieważ często miewał niekonwencjonalne pomysły, co do sztuki, dlatego miałam ochotę usłyszeć jego plan.

          - Znasz może Galerię Loughran?

          Pokiwałam głową, ponieważ wspominał kiedyś o niej na zajęciach. Znajdowała się w Londynie i nie była może bardzo znana, ale za to z chęcią urządzali tam wystawy młodych i nieznanych artystów.

          -Organizują oni konkurs. Trzeba nadesłać trzy prace, które w jakiś sposób się ze sobą łączą. Tematyka jest dowolna. Nie chciałabyś spróbować? Nagrody są tego warte.

          Oczywiście, że chciałam. Gdy wróciłam do domu, od razu weszłam na stronę tej galerii i wysłałam internetowe zgłoszenie. Teraz tylko musiałam wykonać trzy prace, które będą się wyróżniały na tle innych, a zarazem będą ze sobą połączone. Nie ukrywam, że okazało się to cholernie trudnym zadaniem, ponieważ mój umysł co chwila zmieniał koncepcję. W końcu po prawie miesiącu udało mi się skończyć wszystkie trzy dzieła i byłam z nich dumna, jak jeszcze nigdy z niczego. Z drugiej strony miałam obawy, że za bardzo pokazałam w nich swoją duszę, ale przecież o to chodzi w sztuce. Zapakowałam wszystkie i zaadresowałam je, nie pokazując ich nikomu. Miała to być niespodzianka.

          Droga na pocztę dłużyła mi się niemiłosiernie, do tego niewygodnie szło mi się z trzema ogromnymi tubami. Co chwila któraś wypadała mi z rąk, a ja rzucałam brzydkimi słowami pod nosem i z miną cierpiętnicy podnosiłam ją z powrotem. Odetchnęłam z ulgą, gdy w końcu położyłam moje przesyłki na ladzie, a pani Dankann uśmiechnęła się do mnie i od razu je zabrała. Decyzja zapadła i nie było już odwrotu. Moje prace 'poszły w świat'.

         Lekko przygaszona opuściłam pocztę wciąż zastanawiając się, czy podjęta przeze mnie decyzja była słuszna. W gruncie rzeczy nie miałam nic do stracenia, a dzięki temu konkursowi mogłam w pewnym sensie sprawdzić swoje umiejętności. To prawda- moja kreska nie była idealna i jeszcze sporo brakowało mi do perfekcji, jednak w swoje obrazy wkładałam całą duszę i serce, co zdaniem pana Nesbitt'a było doskonale widać na płótnie. Kiedy intensywniej nad tym myślałam, zaczynałam żałować, że nie zajęłam się tym wcześniej. Pewnie gdybym od kilku lat ćwiczyła i pracowała nad tym, byłabym dużo lepsza.
Z zadumy wyrwał mnie lekko piskliwy głos, który zabrzmiał tuż przede mną, a jak się chwilę później okazało, należał do nikogo innego, jak do Cassie- dziewczyny, z którą zakolegowałam się zaraz po zamieszkaniu u Johnson'ów.

          -Cześć Lucy!

          Jej zachowanie totalnie zbiło mnie z pantałyku. Przez dłuższą chwilę stałam tępo wpatrując się w jej uśmiechniętą twarz i zastanawiając się, czego właściwie ode mnie chce. Odkąd moi przyjaciele wyjechali z Doncaster, zerwałam wszelkie inne kontakty, a w tym również i ten z panną Wrihgt, przez co nawet po pewnym czasie przestałyśmy zwracać na siebie jakąkolwiek uwagę. Mijałyśmy się na szkolnych korytarzach zupełnie tak, jakbyśmy się nigdy nie poznały, a mnie wcale to nie przeszkadzało. W końcu w tamtym czasie ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę, to powinność spotykania się ze znajomymi, wolałam ich po prostu nie mieć, tak było mi zdecydowanie wygodniej.

          -Widziałam Twoje zdjęcia z Lou. Co u niego?

          Słysząc jej pytania na moich ustach mimowolnie pojawił się delikatny uśmiech, który był skutkiem samego wspomnienia o Tomlinsonie.

          -No tak, byłam na jego urodzinach. Wszystko w porządku, spełnia się.

          Jeżeli widziała moje zdjęcie z Lou, to pewnie czytała o sukcesie One Direction, a co za tym szło, wiedziała, że raczej w jego życiu wszystko się teraz układa. A może po prostu zapytała z grzeczności? Nie dane mi było się zastanawiać nad tą błahostką, ponieważ Cassie próbowała podtrzymać rozmowę.

          -Fajnie, że znowu się przyjaźnicie.

          Po tych słowach cała moja sympatia do tej dziewczyny powróciła niemal ze zdwojoną siłą. Nie wiem, czy ma to jakikolwiek logiczny sens, ale słowa tego typu działały niczym miód na moje serce. Dopiero wtedy zrozumiałam, że potrzebowałam kogoś, kto powie mi, że również cieszy się z tego, że się dogadaliśmy. Cassie całkowicie nieświadomie sprawiła, że poczułam się jeszcze lepiej, za co byłam jej niesamowicie wdzięczna. Miałam już zapytać, czy nie ma może ochoty na pizzę, czy coś w tym rodzaju, kiedy blondynka swoim pytaniem pokazała mi, że to ja wcale jej nie mam.

          -A jak Stan? Fajnie razem wyglądaliście..

          W tym momencie mój wyraz twarzy zmienił się w naprawdę błyskawicznym tempie. Z pogodnego uśmiechu na moje malinowe usta wkroczyło pewnego rodzaju zażenowanie. Przez ostatnich kilka tygodni byłam tak zajęta sobą, że kompletnie nie miałam czasu, aby chociaż przez chwilę pomyśleć o Lucasie. Całą aferę z nim związaną zostawiłam gdzieś daleko za sobą i nie bardzo miałam ochotę, aby znów zawracać sobie nim głowę, bez tego było mi dużo lepiej. Nawet podczas długich rozmów w Lou nie poruszaliśmy tego temat, więc w gruncie rzeczy nie miałam pojęcia, jak wyglądają teraz sprawy między nimi. Może to i dobrze, bez tej informacji z pewnością lepiej spałam.

          Nieco zmieszana założyłam nerwowo kosmyk włosów za ucho i odwróciłam wzrok spoglądając na jedną z sklepowych wystaw. Odchrząknęłam znacząco, po czym ponownie zerknęłam w stronę dziewczyny.

          -Chyba dobrze.. Wiesz Cassie, ja muszę już spadać, na razie.

          Mówiąc to szybko ruszyłam przed siebie pozostawiając za sobą wyraźnie zaskoczoną blondynkę. Ostatnią rzeczą na jaką miałam teraz ochotę była rozmowa o nim. Nie miałam zamiaru nikomu tłumaczyć dlaczego ja i on już się nie przyjaźnimy, bo w gruncie rzecz sama wciąż nie do końca to rozumiałam. Od ostatniego incydentu, który miał miejsce w sylwestra, minęło już trochę czasu. Przebolałam swoje, starałam się z tym jakoś uporać i po prostu najzwyczajniej w świecie o wszystkim zapomnieć. Już dawno przestałam wierzyć w to, że naszą relacje da się odbudować w jakikolwiek sposób, dlatego nie widziałam sensu w dalszym zamartwianiu się tą sprawą. Był to dla mnie zamknięty rozdział, a może nawet zakończenie pewnej książki, którą na zawsze odłożyłam na półkę.

          Teraz, gdy konkurs nie zajmował mi większości wolnego czasu, mogłam solidnie przyłożyć się do nauki. Odłożyłam na bok sztukę, obcowałam z nią tylko na zajęciach profesora Nesbitta, który stale chciał się dowiedzieć, co takiego wysłałam na konkurs. Cóż, zrobiłam sobie z tego słodką tajemnicę i gdy uda mi się coś osiągnąć, to wtedy wszyscy się dowiedzą.

          - Lucy, kochanie, wyjdź na spacer. Od kilku dni tylko się uczysz, musisz sobie zrobić przerwę.

          W drzwiach mojego pokoju stanęła uśmiechnięta Eleanor. Kiwnęłam tylko głową i zarzuciłam na siebie kurtkę, po czym z chęcią wyszłam na dwór. Pogoda z dnia na dzień była lepsza, aż chciało się spędzać czas poza domem. Gdy tak spacerowałam po parku, nachodziły mnie myśli, że fajnie by było, gdyby Lou szedł obok mnie. Tak bardzo chciałam mu powiedzieć o tym konkursie, jednak postanowiłam, że tego nie zrobię, dopóki nie będzie wyników. Może jest to trochę dziecinne z mojej strony, ale bałam się porażki i nie chciałam, żeby potem wszyscy mi współczuli. Nie potrzebowałam tego, ponieważ to w końcu nie koniec świata. Jak się nie uda, to się nie uda.

          Moje przemyślenia przerwał dźwięk telefonu. Z zaciekawieniem wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Nieznany numer.

          - Tak słucham?

          Wydobyłam z siebie dość piskliwy głos i sama się zdziwiłam. Przecież ja tak nie brzmię.

          - Lucy Croft? – usłyszałam delikatny głos.

          - Tak, to ja. O co chodzi?

          - Z tej strony Juliette Loughran z Galerii Loughran.

          Moje serce na chwilę przestało bić. Czy właśnie miałam się dowiedzieć o wynikach konkursu? Czy to już DZISIAJ? Możliwe, że w tej burzy nauki zapomniałam, jaki dziś dzień.

          - Dzwonię, ponieważ chciałam osobiście Cię poinformować, że zajęłaś trzecie miejsce w naszym konkursie! Gratulacje i mam nadzieję, że zobaczymy się niedługo w Londynie. Resztę informacji prześlę na twoją pocztę elektroniczną.

          Słysząc słowa kobiety całe moje ciało wypełniło się bardzo przyjemnym ciepłem, którego epicentrum znajdowało się w okolicach mojego serca, z którego wręcz zaczęło bić gorąco. Grzecznie pożegnałam się z kobietą, po czym nawet nie czekając aż się rozłączy, z czego dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, zaczęłam piszczeć i odprawiać jakiś dziki taniec radości. Nigdy wcześniej nie zachowywałam się w taki sposób, dlatego też zaskoczyłam tym nie tylko ludzi, którzy tego dnia wybrali się na spokojny spacer po parku, ale też i siebie. Po chwili tej głębokiej euforii w końcu się opamiętałam i dopiero wtedy zauważyłam przechodniów, którzy w dość sceptyczny sposób przyglądali się moim poczynaniom. Cóż, z pewnością nie wzięli mnie za nikogo normalnego, dlatego też czym prędzej nieco speszona pognałam w stronę domu. Przyszedł najwyższy czas, aby podzielić się dobrą nowiną z rodziną i przyjaciółmi. Przede mną było jeszcze co najmniej dziesięć minut drogi, a ja nie potrafiłam dłużej trzymać tego w sobie. Poczułam ogromną potrzebę pochwalenia się swoim małym sukcesem dosłownie przed kimkolwiek. Jestem pewna, że gdybym akurat w tamtym momencie minęła jakąś przypadkową osobę, to wykrzyczałabym jej prosto w twarz, że ja, Lucy Croft zajęłam trzecie, powtarzam trzecie miejsce w pierwszym konkursie, w jakim kiedykolwiek brałam udział. Byłam z siebie tak dumna, że miałam ochotę wrzeszczeć i tańczyć z radości, jednak myśl o tym, iż nie jestem tam sama, wciąż mnie przed tym powstrzymywała. Nie chciałam wyjść na idiotkę przed mieszkańcami swojej dzielnicy, dlatego też jak najszybciej mogłam wyciągnęłam z kieszeni kurtki telefon i wybrałam numer Tomlinsona. Wydawał mi się godną osobą do tego by poznać dobrą nowinę jako pierwszy. Byłam taka podekscytowana, że każda sekunda zwłoki sprawiała, że czułam, że za chwilę eksploduję z nadmiaru wrażeń. Niestety po dłuższej chwili musiałam niechętnie przyznać, że Lou nie odbiera i nie zanosi się na to, aby miało się to zmienić w najbliższym czasie. W końcu włączyła się poczta głosowa, na którą swoją drogą nagrałam jedynie krótkie "Oddzwoń.", a zaraz potem rozłączyłam się. Byłam już na swojej ulicy, więc nie było sensu próbować po raz kolejny. Gdy tylko przekazałam nowinę moim rodzicom, Eleanor zaczęła płakać ze szczęścia. Zrobiliśmy grupowy uścisk, a oni nie chcieli mnie z niego wypuścić przez dobre piętnaście minut, mimo że zaczynałam się dusić. Brak powietrza robi swoje, jednak da się to przeżyć, jeżeli wynika on z rodzinnej miłości.

          - Muszę..jeszcze raz..zadzwonić..do..Louisa.. – wydyszałam, a oni automatycznie mnie wypuścili.

          - Tak zrób, kochanie!

          Krzyknęła Eleanor, po czym zaczęła mnie popychać w stronę schodów. Zdecydowanie wolałam zrobić to na osobności, a oni bardzo dobrze o tym wiedzieli. Szybko pokonałam schody i po chwili znajdowałam się w swoim pokoju. Wyszukałam w kontaktach numer Lou i przez krótką chwilę wpatrywałam się w wyświetlacz. Zastanawiałam się, czy dzwonienie do przyjaciela drugi raz jest dobrym posunięciem z mojej strony, przecież nie chciałam wyjść na nachalną. A co jeśli ma teraz jakiś wywiad albo występ? Albo śpi? Te myśli zaprzątnęły mi na chwilę umysł, jednak postanowiłam, że muszę spróbować jeszcze raz, bo mógł przecież po prostu nie usłyszeć swojego telefonu. Przechodziłam z nogi na nogę, gdy w słuchawce słyszałam dźwięk wybieranego numeru. Niestety i tym razem nikt nie odebrał. Westchnęłam cicho, po czym zrezygnowana opadłam na łóżko wpatrując się w śnieżnobiały sufit. Takie właśnie były uroki przyjaźni na odległość, a do tego przyjaźni ze super gwiazdą.









Nareszcie mamy rozdział ósmy, przepraszam za zwłokę. Wiem, że nie jest idealny i nie dzieje się w nim nic spektakularnego, ale mnie osobiście nawet się podoba. :) Sama nie potrafię się doczekać publikacji kolejnego, bo wierzcie lub nie, ale sceny, które w nim będą są po prostu przeurocze. Taki mały spoiler. ;d
Podczas pisania tego rozdziału znowu pomogła mi Joyster i to bardzo pomogła, dlatego zdecydowałam, że zostanie tak już do końca. Powiedzmy, że zawarłyśmy ze sobą współpracę. :D Bez niej naprawdę ciężko byłoby z dodawaniem rozdziałów, dzięki niej wciąż mam chęć na pisanie tego opowiadania i wiem, że chociażby nie wiem co, dokończę go. Dziękuję za to. <3
Zmieniając nieco temat chciałabym Was wszystkich bardzo serdecznie zaprosić na mojego nowego bloga- WHOPPER na którym jakiś czas temu pojawił się prolog, a za kilka dni pojawi się rozdział pierwszy. Może akurat komuś z Was przypadnie do gustu. :)
Chciałam jeszcze dodać, że jest mi nieco przykro, że tak niewiele osób zdecydowało się na skomentowanie poprzedniego odcinka. Widocznie nie zasługiwał na komentarze. Trudno, mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. :)
Pozdrawiam i do następnego misie <3

18 komentarzy:

  1. Kochana, TO JEST ŚWIETNE! ♥
    Przepraszam, że wcześniej nie komentowałam. Wiem, że być może cię zawiodłam. :c Ale teraz postaram się to nadrobić i komentować każdy rozdział. ;*
    A przy tym to po prostu brak mi słów. Jesteś genialna!
    Uwielbiam twoje opowiadanie. Jedno z moich ulubionych. Zdecydowanie. <3
    A treść powala mnie na kolana. Talent to ty masz słońce. :* ;)
    Na początku nie polubiłam w tym wcieleniu Harry'ego. Za to, jak odnosił się do Lucy. Potem zaczęłam darzyć go sympatią. A teraz... ehh... Styles, ty idioto! :D
    Taki charakter mi się podoba, ale za bardzo ubóstwiam pannę Croft. xd ;) Jest taka fantastyczna... też chcę być taka ładna, miła i w ogóle. ;]
    Ale Stan - zniszczę cię! Taa... ja i te moje odgrażania fikcyjnym bohaterom. :D No jednak Lucasa nie lubię od początku. I chyba już nie polubię. Chyba że się zmieni. xd ;*
    A Louisa to ja normalnie kocham. :D Jest genialny człek. Zajebisty chłopak. Chcę takiego brata! ;D <3 Wiecznie uśmiechnięty, wesoły i pozytywnie nastawiony.
    Jednym słowem, aby opisać twoje opowiadanie? POEZJA. ♥♥♥ :*
    Potrafisz tak pięknie wszystko opisać. Ja tak nie potrafię niestety. Te wszystkie przemyślenia bohaterów, ich relacje, odczucia... Ty, kochana potrafisz przedstawić to wszystko bez trudu. Uwielbiam cię, no! ^^ ;*
    Nie mogę się aż doczekać następnego rozdziału i momentu kiedy Lucy pojedzie znowu do Londynu. <3 ;)
    Pozdrawiam serdecznie. ☻

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie wiem czy wiesz, ale na moim blogu pojawił się trzeci rozdział. ;)
      http://turnyourface-changeyourlife.blogspot.com/
      Będzie mi bardzo miło jeśli zajrzysz i szczerze skomentujesz. ;*
      Aha, no i zapomniałabym: Życzę olbrzyyymiej weny słońce. <3 ;)

      Usuń
  2. W porównaniu do koleżanki wyżej ja na początku lubiłam Stana i to bardzo mocno. Nawet nie wiedziałam, że taka menda się z niego później zrobi!! Teraz to wiadomo, hejt po całości, nawet jak przeprosi Lucy, to ja mu nie wybaczę tej dramy, co odwalił na urodzinach Lou i sylwestrze. Harry to Harry, wiadomo, przekochany. Już się nie mogę doczekać tych scen z nowego odcinka, to będzie przekurwaepickie :D !! Pewnie będę siedzieć przed kompem i się cieszyć jak jakiś debil XD Love Louisa, love Harry'ego, ;ove Cię, Dag i wgl lowe wszyzdgo tutaj i to opo ://// ELDO<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się fakt, że rozdział jest długi <3 I świetne jest też to, że w tym opowiadaniu wszystko jest takie życiowe... Lucy nie zajęła od razu I miejsca w konkursie, Louis nie odbiera telefonu na każde zawołanie - po prostu nie zrobiłaś z Lucy Mary Sue ;) I cholera, ciekawa jestem co przedstawiały konkursowe prace Lucy! :D No i oczywiście czekam na kolejny rozdział :) Ach i chciałam jeszcze dodać, że cholernie podoba mi się twój styl pisania! (jestem mistrzynią chaotycznych komentarzy xD)
    Pozdrawiam,
    Iw

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej! Czytałam pierwsze rozdziały, a później zniknęło mi się na trochę ze świata blogów. Ale jak tylko wróciłam, to Twoje opowiadanie znajdowało się jako pierwsze w kolejce do nadrabiania :3 W końcu historia Lucy od początku przypadła mi do gustu. To, że dziewczyna jako dziecko trafiła do sierocińca, to jak już chyba mówiłam, było nie dość, że oryginalne, to idealnie opisane. Później pojawienie się Stana - gość na początku naprawdę wydawał się spoko. Tak ot "Lucy i Stan na zawsze razem". Niby się cieszył z Lucy, że znalazła rodzinę. A tu się okazuje, że chłopak jednak naprawdę się wkurzył i zawiódł. Ta cała kłótnia Lucy ze Stanem jest ze strony Stana strasznie niedojrzała. Niby wiadomo o co mu chodzi, a z drugiej strony jednak ciężko go rozgryźć. Ale Louis na szczęście wciąż jest obok i nie daje Lucy długo się smucić. Cóż, powiem szczerze, że na początku nie podobał mi się Hazza, taki opryskliwy, taki niedożycia, ale okazało się jednak, że jest kompletnie inny, niż mogło się wydawać. Normalnie takie miłe przeciwieństwo Stana. Wstawił się za Lucy, martwił się o Louisa, o relacje Lou z Lucy. Podoba mi się to, że Lucy w końcu znalazła swoją pasję i zamiast spędzać czas na jakimś użalaniu się nad jej losem, czy odizolowywaniu się od świata, to zajmuje się czymś pożytecznym, czymś w co może włożyć swoje wszystkie uczucia.
    Nie mogę się doczekać, aż powiesz nam co to takiego namalowała na konkurs :D Bo jestem pewna, że miałaś na to jakiś konkretny plan. No i pojawia się znak zapytania, dlaczego Louis nie odbierał. Czy naprawdę był po prostu zajęty, wywiady, próby i te sprawy, czy znalazł się jakiś konkretny, ważniejszy powód.

    Pozdrawiam serdecznie, życzę weny i czekam sobie cierpliwie na nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Pieknie piszesz i tylko dlatego niekomentuje bo po co za kazdymrazem pisac ze to bylo genialne i niesamowicie wciagajace. Ale pamietaj wszystko czytam.
    M. M

    OdpowiedzUsuń
  6. Dużo opisów, ale ja to bardzo lubię i chociaż nie za wiele wzmianek w tym rozdziale o Louisie to i tak wszystko bardzo mi się podoba. Jestem bardzo ciekawa jak rozwinie się akcja związana z karierą plastyczną Lucy i czy w Londynie.. ale to już zachowam dla siebie, sprawdzę później czy moje przypuszczenia okazały się prawdą. :D
    Pozdrawiam Morgan Jade. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. super rozdział !! czekam na kolejny : *

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest takie cudowne!!! Pisz dalej, nie mogę się doczekać kolejnego!!..Kocham Cię!!♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie w każdym rozdziale musi się dziać coś spektakularnego - wprost przeciwnie, takie spokojniejsze odcinki są koniecznie do wyrównania akcji i nadania jej odpowiedniego tempa :) A czytało się tak samo przyjemnie jak zawsze!
    Bardzo się cieszę, że Lucy z taką energią oddała się swojej pasji. Jestem przekonana, iż ma wielki talent, a jej prace naprawdę są godne podziwu. Skoro ktoś taki jak profesor Nesbitt - z opisu wynika, że to znający się na rzeczy, inteligentny człowiek - pochwalił dzieła Lu, to wystarczający dowód na to, że dziewczyna faktycznie ma do tego smykałkę :D Z tym konkursem to też był znakomity pomysł, zwłaszcza, że Lucy udało się zająć aż trzecie miejsce! Może ta galeria wystawi jej prace? Byłoby cudownie... No i chciałabym się w końcu dowiedzieć, co ona tam stworzyła xd
    Zastanawia mnie postać Cassie. Zrobiło się niezręcznie, kiedy wymówiła imię Stana, ale w zasadzie sprawia wrażenie miłej... Może Lu powinna odnowić z nią kontakty? Widać, że brakuje jej przyjaciółki. Niech do niej zadzwoni, może pójdą na jakiś spacer i spokojnie sobie porozmawiają...
    Może nieco przesadzam, ale trochę mnie martwi fakt, że Louis nie odbiera telefonu. Boję się, że będzie tak, jak za poprzednim razem - całkowicie oleje Lucy, zostawiając ją samą. Rozumiem, że robi karierę, że bycie członkiem tak popularnego zespołu to nie tylko radość, ale też harówka, mimo to mam jakieś nieprzyjemne uczucia. Oby okazały się błędne.
    Rozdział świetny, naprawdę. Uwielbiam to opowiadanie :)
    Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział jest świetny!
    Pomimo tego, że faktycznie nie dzieje się w nim nic nadzwyczajnego - podoba mi się i to bardzo!
    Napisałabym więcej, ale sama nie do końca wiec co, no i mama woła do sprzątania, a wiadomo - z mamami się nie zadziera XDD
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo się cieszę, że Lucy dostała szansę, aby rozwijać swoje zdolności. Czułam, że uda jej się wygrać. Trzecie miejsce to znakomity wynik. No i kolejny pretekst, aby wybrać się do Londynu i zobaczyć z Louisem.
    W chwili, kiedy Lucy spotkała Cassie i ta wspomniała o tym, że widziała zdjęcie Lucy i Lou, miałam jakieś złe przeczucia. No ale wygląda na to, że się myliłam.
    Ciesze się, że Lucy powoli układa sobie życie i otwiera się na ludzi. Czas najwyższy. W sumie to normalne, że Louis nie odbiera telefonu i nie powinna się martwić, no bo to zdarza sie każdemu. Ale czy Louis będzie miał dla niej czas? Oby nie było tak, że Tomlinson o niej zapomni, bo to z pewnością złamie jej serce., Tym bardziej, że ona tak bardzo cieszy się z odzyskania ich przyjaźni.
    Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału. Nie mogę się doczekać momentu, kiedy Lucy będzie w Londynie.
    Życzę weny kochana! x

    Jeśli miałabyś wolną chwilę, to zapraszam na prolog mojego nowego opowiadania :)
    http://infinite-feelings-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach też na tym blogu? @greaseblow x

      Usuń
  12. Och, w tym rozdziale dzieje się bardzo dużo! No bo zajęcie trzeciego miejsca w tak ważnym dla naszej bohaterki konkursie jest bardzo ważne. Nie dziwię jej się, że zaczęła piszczeć i skakać na środku ulicy. Prawdopodonie zareagowałabym tak samo. Przez dziewczyną szansa na coś naprawdę wielkiego i mam nadzieję, że dobrze to wykorzysta. Cieszę się, że tak zaczęła rozwijać swoją pasję. Potrzebowała tego, tak myślę. Od razu widać w niej pewną zmianę. Staje się bardziej otwarta na świat, co sama zauważa i to jest świetne.
    W ogóle muszę powiedzieć, że jestem z niej na swój sposób dumna. Zajmuje się rysowaniem, rozwija to, ale znajduje do tego czas na naukę. Nie każdy by tak potrafił, a jednak ona daje sobie radę.
    Ogólnie dosyć pozytywny rozdział, pomijając krótkie spotkanie z Cassie i wspomnienie Lucasa. Może i przez natłok zajęć Lucy zapomniała o całej sprawie z były przyjacielem, ale to wciąż w niej tkwi i współczuję jej tego. To musi być naprawdę ciężkie, szczególnie po tym co stało się na sylwestrze.
    W każdym bądź razie nie mogę się doczekać, kiedy dziewczyna ponownie odwiedzi Londyn. Bo tak będzie, prawda? W końcu musi jechać do teg galerii. Znowu spotka Lou i Harry'ego, i wszystkich! Stęskniłam się za nimi, nawet jeśli nie było ich tylko w tym rozdziale póki co. Brakuje mi ich i mam nadzieję, że pojawią się jak najszybciej.
    A tak przy okazji, to to, że Loeh nie odbiera telefonu to nic nie znaczy, prawda? Po prsotu jest zajęty, czy coś? Nie lubię się doszukiwać jakiś skomplikowanyc rzeczy, ale zawsze tak mam. Na szczęscie przeważnie się okazuje, że martwiłam się niepotrzebnie i oby tym razem było tak samo.
    No cóż, z wielką niecieprliwością czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    {all--coming-back}

    OdpowiedzUsuń
  13. W końcu odzyskałam komputer i pewnie powinnam teraz rozpisać się na temat jak bardzo mi się ten rozdział podoba i w ogóle, ale powiem ci tylko: Jesteś zajebista! Tan rozdział zresztą też :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział i przy okazji zapraszam do mnie :http://1dszukajacszczescia.blogspot.com/2013/10/witam-na-moim-blogu-hej-to-jest-moj.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowna Autorko!

    Właśnie się zorientowałam, że mimo iż przeczytałam opowiadanie od deski do deski, jeszcze nie zostawiłam komentarza. Cóż za niedopatrzenie z mojej strony. A fe!

    Tak więc pragnę oznajmić, że jestem, czytam, doceniam i to wszystko z powodu Twoich zdolności do tworzenia pięknych plastycznych obrazów, barwnych postaci i niekonwencjonalnych postaci, więc co tu ukrywać jest co doceniać. ;p

    Więcej słów zostawię jak pojawi się kolejny rozdział. I jak łatwo się domyślić czekam na niego z niecierpliwością.

    Pozdrawiam,

    Ever

    ( http://last-direction.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń
  16. Cieszę się jej sukcese :) Zasłużyła , choć jesem ciekawa jaką tematykę wybrała, co było na tych rysunkach ;) Może w nastepnym się dowiem, lecę czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń