sobota, 26 października 2013

Chapter IX


          Czas mijał mi nieubłaganie szybko, a czym bardziej zbliżał się ten długo wyczekiwany dzień, tym mniej potrafiłam się skupić na innych czynnościach. Nikt nie miał mi tego za złe, ponieważ zdawali sobie sprawę, w jakim stanie się znajduję. Mało jadłam, mało spałam, ale za to dużo rysowałam. Pomagało mi to jako tako przejść przez każdy dzień.

          Po dwóch tygodniach emocjonującego wyczekiwania w domu w końcu nadszedł czas wyjazdu do Londynu. Byłam cholernie podekscytowana. Nie potrafiłam usiedzieć w miejscu i wciąż spoglądając na zegarek. W samochodzie usadowiłam się na tylnym siedzeniu i przez całą drogę słuchałam muzyki, która zdecydowanie nastrajała mnie pozytywnie na nadchodzące wydarzenia oraz po prostu trzymała mnie przy zdrowych zmysłach. Do tego zdawałam sobie sprawę, że nie jadę tam tylko po odbiór nagrody. Jadę tam także, aby spotkać się z moim przyjacielem.

          Muszę przyznać, że cała podróż minęła mi dość szybko i sama się zdziwiłam, gdy Will wyłączył silnik i zaczął wyciągać nasze bagaże z samochodu. Nasz hotel nie był może pięciogwiazdkowy i nie można go w ogóle postawić obok tego, w którym nocowałam na urodzinach Lou, ale miał w sobie to coś. Z zewnątrz przypominał starą kamienicę, która zdecydowanie miała swój urok. Cała rozpromieniona skierowałam się do wejścia wraz z rodzicami.

          - Louis!

          Był pierwszą i właściwie jedyną osobą, jaką zauważyłam po wejściu do hotelowego holu. Cała reszta ludzi, która się tam znajdowała, mogła jak dla mnie w ogóle nie istnieć. Nie czekając na rodziców wypuściłam z rąk swój bagaż, po czym biegiem rzuciłam się w stronę swojego przyjaciela, aby zaraz potem wpaść w jego silne ramiona. Nie spodziewałam się, że będzie tu na mnie czekał, dlatego ciężko było mi się dziwić, że zareagowałam w taki, a nie inny sposób. Czułam, że się rozklejam, więc aby tego uniknąć szybko przycisnęłam swoją twarz do piersi Lou, aby nikt, nawet on, nie zauważył zbierających się w moich oczach łez. Nie widziałam go zaledwie dwa miesiące, a przeżywałam to bardziej niż jakąkolwiek inną rozłąkę. Przyjaźń z nim nie była łatwa. Z jednej strony dodawała mi skrzydeł i sprawiała, że chciało mi się uśmiechać, jednak z drugiej strony tęsknota, którą odczuwałam podczas dni, kiedy się nie widzieliśmy, była nie do zniesienia. Wyniszczała mnie od środka, a ja nie byłam w stanie tego ignorować. Zdałam sobie wtedy sprawę z tego, jak bardzo uzależniłam się od Tomlinsona. Był osobą, dla której chciało mi się wstawać i według której układałam sobie cały plan dnia. Codziennie musiała znaleźć się chociaż chwila na rozmowę z nim, inaczej chyba bym zwariowała.

          - Fajnie, że jesteś. Jestem z ciebie strasznie dumny.

          Powiedział, kiedy w końcu się od niego oderwałam, a ja posłałam mu szeroki, szczery uśmiech. Zapowiadał się naprawdę świetny weekend, którego tym razem nie był w stanie zniszczyć nawet Stan i jego niedorzeczne pretensje pod moim adresem. Miałam obok siebie najważniejsze osoby w życiu i to z nimi mogłam podzielić się tym niesamowitym doświadczeniem. Nic nie było w stanie popsuć mojego humoru, ani odebrać mi tego uczucia, że w końcu udało mi się coś osiągnąć.

          Tego dnia wszystko robiłam w biegu. Po samym przyjeździe nie mieliśmy zbyt wiele czasu na przygotowanie się na przyjęcie z okazji rozdania nagród, dlatego kiedy tylko weszłam do pokoju, zaczęłam się szykować. Musiałam odświeżyć swój makijaż, poprawić włosy i co oczywiste- przebrać się w coś porządnego, co jak zwykle sprawiło mi największy problem. W między czasie Lou opowiadał co u niego, jak zespół i jak cieszy się, że w końcu mają kilka dni wolnego. Prawdę mówiąc taka rozmowa, podczas której miałam do zrobienia kilka rzeczy, nie była zbyt wygodna, jednak nie chcieliśmy tracić ani minuty mojego pobytu w stolicy.

          Punkt dziewiętnasta znaleźliśmy się na miejscu, a ja dopiero wtedy poczułam falę narastającego stresu, który w jednym momencie owładnął całe moje ciało. Niemal każda moja kończyna natychmiastowo zesztywniała, natomiast w gardle pojawiła się ogromna kula, przez którą nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Stałam nieruchomo tępo wpatrując się w drzwi galerii, tym samym starając się opanować targające mną emocje.

          - Hej, Mała.. W porządku?

          Usłyszałam tuż nad swoim uchem zatroskany głos Lou, przez co mało co nie podskoczyłam. Chciałam zaprzeczyć, jednak wyimaginowana kula w moim gardle wciąż mi to uniemożliwiała. Odetchnęłam więc głęboko i delikatnie skinęłam głową. Tylko na tyle było mnie wtedy stać, co Louis najprawdopodobniej odebrał jako oznakę głębokiego przerażenia, ponieważ już po chwili poczułam silny uścisk jego dłoni, który z pewnością miał dodać mi otuchy. Rzeczywiście tak też się stało- idąc za rękę z przyjacielem przez duże pomieszczenie galerii, poczułam się lepiej, pewniej.

          Cała uroczystość w gruncie rzeczy była cholernie nudna i nie bardzo potrafiłam się skupić podczas jej trwania. Niewysoki, krępy mężczyzna, któremu przypadła funkcja prowadzącego, miał nużący, niski głos, przez który robiłam się coraz bardziej senna. Siedziałam razem z Louisem i rodzicami w jednym z pierwszych rzędów i niemal zasypiałam, przez co było mi szczerze głupio. Chciałam zachować się profesjonalnie, a tymczasem wyszło, jak wyszło. Ostatnie słowa, jakie słyszałam to- obraz, sztuka i młodzi ludzie, a wszystko to mieszało się z przyjemną kołysanką, która podświadomie zastępowała mi przemówienie prowadzącego. Moje powieki zrobiły się na tyle ciężkie, że nie mogłam walczyć z nimi już ani sekundy dłużej- przymknęłam je i był to największy błąd, jaki popełniłam tego wieczoru. Nie wiem ile czasu spędziłam na tej drzemce, ale jednego byłam pewna w dosłownie stu procentach- musiałam wyglądać przekomicznie, co oczywiście nie uszło uwadze mojego szanownego przyjaciela.

          - Lucy jesteś moim mistrzem. Zasnąć na tak ważnej dla siebie uroczystości, niewiele osób by to potrafiło.

          Zaśmiał się cicho lekko szturchając moje ramię, co skutecznie zbudziło mnie ze snu. Rozejrzałam się nieprzytomnym wzrokiem po sali, aby po krótkiej chwili stwierdzić z ulgą, że żadna ze zebranych tam osób, Bogu dzięki, mi się nie przygląda. Ale byłby wstyd, gdyby ktokolwiek to zauważył. Głupi zawsze ma szczęście, szczera prawda.

          Druga część przyjęcia przeleciała mi zdecydowanie szybciej. Co prawda jeszcze przez jakiś czas musiałam zmuszać się do nie zamykania oczy, jednak kiedy w końcu wyczytano moje nazwisko, abym odebrała swoją nagrodę, znowu poczułam ekscytację, która w mgnieniu oka pobudziła moje zmysły. Nieśmiało weszłam na nie duże podwyższenie, które miało zastępować scenę i grzecznie odebrałam dyplom uprzejmie dziękując za przyznanie mi go. Na szczęście nikt nie wymagał od zwycięzców żadnych durnych przemówień, co oczywiście znacznie ukróciło całą uroczystość i niewątpliwie mnie uspokoiło. Po niespełna półtorej godziny było po wszystkim i mogliśmy podziwiać pracę innych osób. Zanim jednak się za to zabraliśmy, podeszliśmy do stolika, na którym ustawione były rzędy kieliszków wypełnionych najprawdopodobniej szampanem. Jako, że inni ludzie również nie omieszkali się nim częstować, my także postanowiliśmy skorzystać z tego przywileju i zaraz potem każdy z nas trzymał w dłoni kieliszek.

          - Chciałbym wznieść toast.

          Stwierdził dość oficjalnym tonem Louis, przez co cała nasza trójka przeniosła na niego nieco zaskoczony wzrok. On jednak intensywnie, acz nie natarczywie wpatrywał się prosto w moje oczy, co w gruncie rzeczy nie bardzo mnie krępowało.

          - Masy podobnych sukcesów, bo uważam, że nikt inny nie zasługuje na nie tak bardzo jak ty i jestem pewien, że Elenaor i Will się ze mną zgodzą.- w tym momencie zerknął w stronę rodziców, a ja poczułam spływający po swoich policzkach rumieniec. Czasem zadziwiałam samą siebie. Byłam w naprawdę bliskim dla siebie gronie, właściwie w bliższym nie mogłam być, a mimo to komplementy skierowane w moją stronę wciąż sprawiały, że czułam się nieswojo i nie potrafiłam przyjąć ich w normalny, naturalny sposób. W pewnym sensie uważałam swój brak pewności siebie za ułomność, której nijak nie mogłam się pozbyć.

          - Jesteś po prostu wspaniała, pamiętaj o tym. Za Lucy!

          Dodał kiwając nieznacznie głową w moją stronę, a na mojej twarzy automatycznie zagościł szeroki uśmiech. Stuknęliśmy się kieliszkami, a ja uznałam to za jeden z bardziej udanych dni w swoim życiu. Czy kiedykolwiek mogłabym wymarzyć sobie coś piękniejszego? Byli przy mnie najwspanialsi rodzice, bo bez wahania właśnie tak mogłam ich nazywać, odnosiłam sukcesy w istotnych dla mnie sprawach, a do tego mój najlepszy przyjaciel wspierał mnie we wszystkim, co robiłam. W tamtym czasie nie mogłam skarżyć się na żadną z dotyczących mojego życia spraw. Jakby świat nagle stanął w miejscu i liczyło się tylko to, co dzieje się tu i teraz. Spędziliśmy cudowny wieczór w galerii i gdy w końcu zdecydowaliśmy się ją opuścić, Elenaor z Willem oznajmili, że oni zaplanowali sobie romantyczne zwiedzanie Londynu. Zrobili to pewnie ze względu na to, że wiedzieli, że będę chciała spędzić jak najwięcej czasu z Lou. Było mi to na rękę, bo mój przyjaciel przez cały wieczór intensywnie myślał, jak mnie podkraść rodzicom. Tak więc rozstaliśmy się pod galerią, a ja wraz z Tomlinsonem udaliśmy się do jego samochodu, cały czas żywo dyskutując na temat jedzenia, które mamy zamówić. Umierałam z głodu, bo nie potrafiłam nic przełknąć przez cały dzień i teraz mój żołądek śpiewał pieśń swego ludu, domagając się pożywienia.

          - Chińszczyzna wygrywa – powiedział pewny siebie Louis, otwierając mi drzwi z samochodu – Niebo w gębie!

          Jęknęłam niezadowolona, ponieważ miałam ochotę na coś bardziej przyziemnego, jak na przykład pizza.

          - Chińszczyzna rządzi!

         Krzyknął uradowany, wpuszczając mnie do swojego domu. W końcu zgodziłam się na tę chińszczyznę, która okazała się bardzo dobra. Obejrzeliśmy z Lou film, ale buzie nam się nie zamykały, dlatego niezbyt pamiętam, co tam się działo. Minął mi cudowny wieczór, chciałam, aby moje wszystkie tak wyglądały. Niestety nie było mi to dane i o drugiej w nocy Louis odwiózł mnie do hotelu, uprzednio umawiając się ze mną na następny dzień na imprezę, aby porządnie uczcić mój sukces.

         Następny poranek spędziłam całkowicie sama. Moi rodzice postanowili dalej pozwiedzać Londyn, a ja miałam ochotę posiedzieć trochę w galerii i zachłysnąć się sztuką. Poszliśmy więc na kompromis, w którym to dostałam wolną rękę. Odprowadzili mnie pod galerię i tam się rozstaliśmy. Przez dłuższy czas włóczyłam się w koło, zerkając nieśmiało na dzieła wiszące na ścianach. Po chwili jednak znalazłam coś, co mnie urzekło. Siedziałam na jednej z ławeczek intensywnie wlepiając swój wzrok w obrazy przed sobą. Patrzyłam na prace, które według jurorów zasłużyły na pierwsze miejsce. Były naprawdę dobre, a ja niemal od razu pomyślałam, że chłopak, który je wykonał musiał spędzić sporo czasu na ich malowaniu. Dokładne i precyzyjne pociągnięcia farby przekonywały mnie o tym, że ich autor zasługiwał na wygraną. Praca, którą w to włożył została doceniona i to w bardzo oczywisty sposób. Byłam dumna, że moje skromne dzieła mogą stać obok tych, które wydawały mi się tak perfekcyjne. W żadnym wypadku nie czułam zazdrości o pierwsze miejsce. To co udało mi się osiągnąć i tak było absolutnym szczytem moich marzeń, nie śmiałam myśleć o czymś jeszcze piękniejszym.

          Zaduma ogarnęła mnie tak bardzo, że wręcz nie zauważałam przewijających się przez galerię ludzi. Skupiłam swoje myśli na jednym i nic nie było w stanie zbudzić mnie z tego dziwnego transu. Nie mogłam jednak przez cały dzień siedzieć tak niczym słup soli i wpatrywać się w obrazy, na dodatek nie w swoje, dlatego niechętnie odciągając od nich wzrok rozejrzałam się po sali. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy dosłownie kilka metrów dalej, w miejscu gdzie wisiały moje prace, zauważyłam dobrze znaną mi czuprynę ciemnych, poskręcanych włosów. Harry z wyraźnym skupieniem przypatrywał się obrazom, które namalowałam, a mnie w jednej sekundzie oblała fala gorąca. Fakt, że się tutaj pojawił z pewnością  w przyjemny sposób połechtała moje ego, jednak ja pełna byłam obaw. Nie potrafiłam tego do końca wytłumaczyć, jednak myśl, iż Styles przygląda się temu co stworzyłam, sprawiało, że po moim ciele wciąż przechodziły dreszcze. Z niewyjaśnionych powodów obecność chłopaka bardzo mnie zestresowała. Nie chciałam, aby to oglądał, aby mnie krytykował. Bałam się jego opinii i w jednej chwili zrozumiałam, jak bardzo zależy mi na tym, aby jego zdanie na temat tych prac było pozytywne. Moje zachowanie było niedorzeczne i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę.

          Przygryzłam delikatnie dolną wargę zastanawiając się co począć. Brunet z pewnością jeszcze mnie nie zobaczył, dlatego jeśli tylko chciałam, miałam ostatnią szansę uciec niezauważona. Coś jednak nie pozwalało mi tego zrobić. Owładnęła mnie nieprawdopodobna chęć stanięcia z Harrym twarzą w twarz, a zarazem brak sił, aby jakkolwiek ją zwalczyć. Postanowiłam podroczyć się z młodzieńcem i przejąć kontrolę nad naszą relacją, podczas kiedy to on zwykł górować nade mną, teraz ja miałam przewagę. Podniosłam się więc z miejsca i lekkim krokiem ruszyłam ku niemu. Poruszałam się w powolny i cichy sposób, przez co chłopak nawet nie zauważył mojego nadejścia, co tym bardziej mnie ucieszyło. Zrównałam się z nim i również spoglądając na swoje prace, które on wciąż uważnie badał wzrokiem, spokojnym, nieco przyciszonym głosem odezwałam się.

          - Światło tutaj jest idealnie ustawione i podkreśla wszystkie cienie, co powoduje, że emanuje z tego portretu ból i smutek. A ty co o tym sądzisz?

          W końcu mnie dostrzegł. Mimo iż wciąż patrzyłam przed siebie, doskonale czułam na swojej twarzy jego co najmniej zaskoczony wzrok. I on nie spodziewał się tego spotkania, ale jestem niemal w stu procentach pewna, że szeroko się uśmiechał. Milczał, co nie było do niego podobne, dlatego pozwoliłam sobie ciągnąć dalej.

          - Co cię tu tak naprawdę sprowadza?

          Mówiąc to przeniosłam spojrzenie swoich zielonych tęczówek na jego twarz. Nie myliłam się- na jego kształtnych ustach malował się szeroki, perfekcyjny uśmiech, którego pozazdrościłaby mi każda dziewczyna w Wielkiej Brytanii. Od momentu, kiedy wiedzieliśmy się po raz ostatni, nie zmienił się prawie w ogóle. Włosy wciąż ułożone miał w artystyczny nieład, bystre oczy przyglądały mi się w ten sam zapierający dech w piersiach sposób, a uśmiech, którym mnie uraczył, nadal powodował przyspieszenie mojego tętna. Ubrany był dokładnie tak, jak można się było tego po nim spodziewać. Ciemne, obcisłe spodnie, ulubione, wyglądające na nieco znoszone buty, t-shirt, który nijak nie wyróżniał go z tłumu, a na to pozornie niedbale zarzucony czarny płaszcz, dzięki któremu wyglądał jeszcze bardziej nonszalancko. Harry Styles we własnej osobie.

          - Sztuka. W końcu to galeria. Czasem lubię sobie tutaj przyjść i pooglądać te wszystkie malunki. Opowiadają piękne historie.

          Jego odpowiedź nieco mnie zdziwiła, ale w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie miałam pojęcia, że interesuje się sztuką, czym bez wątpienia niesamowicie sobie zapunktował. Nie wyczuwałam w jego słowach blefu, dlatego też nie wiedząc czemu ucieszyłam się słysząc to. Była to niewielka rzecz, która nas łączyła, a to już było coś. Wiedziałam, że od tamtej chwili będę w zupełnie inny sposób patrzeć na tego chłopaka.

          - To dlatego macie tyle obrazów w domu?

          Wiedziałam, że Louis niespecjalnie interesuje się sztuką i to czy te obrazy były w jego domu, czy też ich nie było, z pewnością było mu kompletnie obojętne. Dla niego to jedynie element dekoracyjny, za co kompletnie go nie osądzam. Sztuka nie jest dla wszystkich, nie każdy ma obowiązek się nią zajmować, a ja doskonale to rozumiem, dlatego odpowiedź była oczywista, nie wiem więc dlaczego zadałam to pytanie.

          - Tak. Każdy sam wybrałem, bo mają to coś w sobie. Niektóre potrafią przekazać, co czujesz w danej chwili. Zupełnie, jakby ktoś patrzył w twoją duszę.

          Zamilkłam, nie mogąc wypowiedzieć już ani słowa więcej. Jedyne na co było mnie teraz stać, to delikatny uśmiech, który mimowolnie wkradł się na moje usta. Zaimponował mi tymi słowami, nie potrafiłam tego ukryć, dlatego po prostu się nie odzywałam.

          - Chciałbym mieć w domu jeden z twoich obrazów Lucy..

          Nogi się pode mną ugięły, a cały świat zawirował, a wszystko za sprawa tych kilku prostych słów. Zaśmiałam się cicho, choć odniosłam nieodparte wrażenie, że Styles wcale nie żartuje, a moje zachowanie było jedynie nerwową reakcją, bo właśnie w taki sposób "radziłam" sobie ze stresującymi sytuacjami. Zapadła krótka chwila ciszy, podczas której Harry uważnie mi się przyglądał, ja za to nie bardzo wiedziałam co powinnam ze sobą zrobić, dlatego też milczałam zakładając niezdarnie zagubiony kosmyk rudawych włosów za ucho.

          - Masz może ochotę coś zjeść?- wypalił w końcu, a ja odetchnęłam z ulgą myśląc tylko i wyłącznie o tym, że właśnie ominęła mnie powinność odezwania się jako pierwszej, co z pewnością skończyłoby się istną katastrofą.

          - Szczerze mówiąc umieram z głodu. - uśmiechnęłam się promiennie, a chłopak niemal od razu ruszył ku wyjściu z galerii.

          Przez moment stałam wlepiając nieprzytomny wzrok w oddalającą się postać chłopaka, ale zaraz potem dołączyłam do niego z wielkim rumieńcem na twarzy, na co najprawdopodobniej, Bogu dzięki, nie zwrócił uwagi. W gruncie rzeczy zrównanie się z jego krokiem było dla mnie dość ciężkim zadaniem, a wszystko za sprawą tego, że moje krótkie, drobne nogi miały ogromny problem nadążyć z tempem, który narzucił Harry. Nim doszliśmy do jego samochodu, widocznie się tego domyślił, bo nieco zwolnił, co znacznie ułatwiło mi ten "spacer". Cała reszta naszego spotkania minęła w bardzo przyjemnej i sympatycznej atmosferze. Siedzieliśmy w jednej z niewielkich londyńskich knajpek zajadając się sushi i rozprawiając na różne tematy, których o dziwo wciąż nam nie brakowało. Po raz pierwszy od naprawdę niepamiętnych czasów tak otworzyłam się przed nowopoznaną osobą. Nie wiedząc czemu nabrałam do bruneta sporej dawki prawdziwego zaufania wierząc, że rzeczywiście jest tego wart. Był to jeden z nielicznych momentów w moim życiu, kiedy nie tylko słuchałam, ale również sporo mówiłam zdradzając tym samym coraz więcej o sobie, a co najważniejsze, w ogóle nie czułam się z tym źle, czy nieswojo. Harry naprawdę na to zasługiwał. Na bezgraniczną szczerość, której ostatnio brakowało w moim życiu. Byłam skryta i nieufna. Ludzie często mnie odstraszali swoim zainteresowaniem moją osobą, dlatego często uciekałam w popłochu, kiedy ktokolwiek starał się mnie bliżej poznać. Teraz jednak czułam, że wcale nie muszę tego robić, a on całkiem nieświadomie wciąż utwierdzał mnie w tym przekonaniu. Był w stosunku do mnie niesamowicie uprzejmy, zachowywał się szarmancko, ale oprócz tego całą jego postać wciąż owijała lekka nutka tajemnicy, która sprawiała, że pragnęłam bez ustanku spijać kolejne słowa z jego pełnych ust, aby dowiedzieć się więcej. Chciałam poznać prawidziwego Harrego- chłopaka, który kocha sztukę i spełnia swoje marzenia, a nie tą wielką gwiazdę, która błyszczała w telewizji i gazetach. Czułam, że skrywa w sobie dużo więcej, aniżeli mogłabym się tego spodziewać. W jego towarzystwie było mi tak błogo i swobodnie, że cały obiad minął mi cholernie szybko, a ja nareszcie zrozumiałam, że muszę wracać do hotelu. W końcu od rana nie widziałam się z rodzicami, z pewnością byli już nieco zmartwieni, a do tego dochodził fakt, że na wieczór zaplanowaną miałam imprezę w towarzstwie One Direction, do czego musiałam się odpowiednio przygotować.

Harry
          Louis załatwiał jakieś sprawy na mieście, dlatego to ja miałem podjechać po Lucy. Po naszej dzisiejszej „przygodzie” podchodziłem do tego z przyjemnością. Poznaliśmy się w nieco niekorzystnych dla niej okolicznościach, a do tego cała akcja ze Stanem ukazała pannę Croft jako nieco nieporadną osobę. To jak broniła chłopaka, pomimo tego co mówił i robił, wysyłało sprzeczne znaki, więc automatycznie pomyślałem, że musiała się przyczynić do zachowania Lucasa i w jego słowach było jakieś ziarenko prawdy. Dopiero po poważnej rozmowie z Lou dowiedziałem się wszystkiego i zrozumiałem, jak silną osobą jest Lucy. Dlatego przyszedłem do galerii. Chciałem ją poznać w ten niekonwencjonalny sposób, którym jest sztuka. Nie spodziewałem się, że ją tam zastanę. Ona raczej też była zaskoczona moją obecnością. Po tej wizycie mogłem powiedzieć jedną rzecz: jej prace miały w sobie to COŚ. Ukazywały duszę Lucy, ból, cierpienie obawy. Ukazały mi dziewczynę w zupełnie innym świetle. I spodobało mi się to. Dzięki kilku kreskom na płótnie miałem ochotę ją bliżej poznać.

          Siedziałem w samochodzie już dobre dziesięć minut, a Croft nadal się nie pojawiła. Wysłałem jej cztery wiadomości, jednak jedyne czego się dowiedziałem, to że nie jest jeszcze gotowa. Gdy po dodatkowych dziesięciu minutach nie zeszła na dół, wyłączyłem silnik i udałem się do jej pokoju hotelowego. Zapukałem trzy razy i cierpliwie czekałem, aż mi otworzy. Zrobiła to ubrana w bluzkę na ramiączkach, która ukazywała trochę brzucha oraz w obcisłe spodnie z podwyższonym stanem. Podobało mi się to, bo nie wyglądała jak większość tandetnie ubranych dziewczyn w klubach, ale zarazem z elegancją ukazała kawałek ciała. Uśmiechnęła się przepraszająco i gestem ręki zaprosiła mnie do środka.

          - Daj mi jeszcze dosłownie pięć minut, muszę pomalować rzęsy. A tymczasem się rozgość.

          Mówiła to wszystko tak swobodnie, jakby stała przede mną jakaś inna dziewczyna, a nie Lucy, którą poznałem na urodzinach Lou. Posłuchałem jej wskazówek i postanowiłem czuć się jak u siebie w domu. Rozejrzałem się więc po tym pokoju. Nie był to może najlepszy w świecie apartament, do jakich jestem przyzwyczajony, ale było tutaj przytulnie. Lucy zabrała ze sobą małą walizkę, a większość ubrań leżała porozrzucana po kątach. Moją uwagę przykuł ogromny szkicownik, który leżał na łóżku. Zaintrygowany wziąłem go do ręki, a moje zdziwienie znacznie poszło w górę. Z kartki patrzył na mnie nikt inny, jak ja sam. Lucy rysowała mój portret. Automatycznie się uśmiechnąłem i bliżej przyjrzałem mojej twarzy. Dziewczyna idealnie odwzorowała najmniejsze szczegóły, wydawało się, jakbym był żywy. Naprawdę miała niesamowity talent.


Lucy
Po powrocie z kawiarni czułam się inaczej. Kompletnie zmieniłam zdanie o Harrym, przez co miałam mieszane uczucia. Pierwsze wrażenia są najważniejsze, jednak teraz stwierdzam, że to nieprawda. Nasze pierwsze spotkanie było raczej felerne i wprowadziło mnie w błąd. Teraz zdałam sobie sprawę, że Styles jest zupełnie inny, niż go postrzegałam i zrozumiałam, dlaczego wszyscy są nim zachwyceni. Miał ogromne serce i przejmował się losem innych, do tego był miły i czarujący. W rozmowie z nim stawiał cię na pierwszym miejscu, chciał wiedzieć, jak się czujesz, jak ci minął dzień. I nie mówił tego tylko po to, aby zaimponować. Naprawdę go to ciekawiło.

          - Lucy, kochanie, my wychodzimy na kolację.

          Nawet nie zauważyłam, gdy Will pojawił się w moim pokoju. Uśmiechnęłam się do niego i tylko kiwnęłam głową, aby dać mu znać, że zrozumiałam.

          - Nie będziemy na ciebie czekać. Baw się dobrze z Louisem, bo na to zasłużyłaś. Pa!

          Pocałował mnie w czółko i wyszedł, zostawiając mnie kompletnie samą. Do imprezy miałam jeszcze dużo czasu, więc postanowiłam dać upust moim emocjom i wrażeniom z dzisiejszego dnia. Zrzuciłam z siebie ubrania i ubrałam piżamę, bo tak było mi najwygodniej, po czym usadowiłam się ze szkicownikiem na łóżku i wzięłam głęboki oddech. Moje ruchy były naturalne, ręce dobrze wiedziały, co mają robić. Delikatnie kreśliłam po papierze, uśmiechając się co chwila do osoby na kartce. Rysownie całkowicie mnie pochłonęło i zaburzyło wyczucie czasu, dlatego gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości tekstowej i przeczytałam, że mam być gotowa za trzydzieści minut, moje serce na chwilę stanęło. Rysowałam dobre trzy godziny, a portret i tak jeszcze nie był skończony. Nie miałam jednak czasu, aby się nad tym głębiej zastanawiać, ponieważ musiałam wziąć prysznic, zrobić makijaż i włosy oraz się ubrać w TRZYSIEŚCI MINUT. Tak proszę państwa, tutaj zaczęła się panika. Biegałam po moim małym pokoju hotelowym jak oszalała, zbierając wszystkie potrzebne rzeczy, w wyniku czego wyglądało tutaj jak po wojnie. Z impetem wbiegłam do łazienki i przysięgam, że jeszcze nigdy w życiu nie wykąpałam się w tak krótkim czasie. Włosy miałam spięte w niesforny kok na samym czubku głowy i zamierzałam się nimi zająć na samym końcu. W międzyczasie odpisałam na smsy, które ciągle do mnie przychodziły.  Szybko wskoczyłam w przygotowany jeszcze w Doncaster strój i rozłożyłam swoje narzędzia tortur na małej szafce, która znajdowała się w łazience. Stawiałam na prostotę. Oczy jedynie potraktowałam eyelinerem i już zabierałam się za tuszowanie rzęs, gdy do moich uszu dobiegło pukanie.  Zirytowana otwarłam je i uśmiechnęłam się na widok Harrego.

          - Daj mi jeszcze dosłownie pięć minut, muszę pomalować rzęsy. A tymczasem się rozgość.

          Wróciłam szybko do łazienki i dokończyłam oczy, aby potem podkreślić usta czerwoną szminką. Rozpuściłam włosy, które jak zwykle były w nieładzie. Spryskałam je tylko odżywką i lekko lakierem, aby utrzymał moje naturalne fale. Świętowaliśmy dzisiaj mój sukces, dlatego musiałam wyglądać i czuć się nieziemsko. Niezbyt często miałam okazję włożyć takie ubrania i tak się pomalować, dlatego miałam zamiar wykorzystać to w stu procentach. Gdy uznałam, że jestem gotowa, wyszłam z łazienki, aby zobaczyć, że Harry trzyma w ręku swój portret. Serce na chwilę mi stanęło, jednak nie chciałam po sobie pokazać, że jestem zmieszana, dlatego od razu uniosłam kąciki ust do góry, modląc się, żeby nie poruszył tematu owego portretu. Nie chciałam przecież, żeby pomyślał, że mi się podoba, albo coś takiego. Nie zaprzeczę, że był atrakcyjny i idealnie nadawał się na chłopaka, jednak to tylko hipotetyczne stwierdzenie.

          - Jestem gotowa – zaśmiałam się nerwowo i wrzuciłam telefon do torebki.

          Modliłam się w duchu, żeby Harry odłożył ten szkicownik i żeby nigdy nie wspominał tego żenującego momentu. Na szczęście Styles tylko uśmiechnął się lekko, po czym zrobił to, o co go w myślach prosiłam. Bez zbędnych słów wyszliśmy z mojego pokoju i powoli skierowaliśmy się w stronę windy. Pomimo tego, że miałam buty na dość wysokim obcasie, sięgałam mu zaledwie do szyi, co przez chwilę wydawało mi się komiczne. Gdy tylko dotarliśmy do samochodu, Harry otwarł mi drzwi, po czym sam jak najszybciej usadowił się na miejscu kierowcy. Z głośników wydobyła się piosenka „Get lucky” na co zareagowałam bardzo entuzjastycznie – w końcu jechaliśmy na imprezę. Harry zaczął śpiewać sobie pod nosem, jednak w refrenie się rozkręcił, a ja po chwili do niego dołączyłam.

          - Niezłego przystojniaka narysowałaś w hotelu.

          Powiedział nagle rozbawiony, przenosząc wzrok na mnie. Wmurowało mnie, bo nie spodziewałam się, że poruszy ten temat. Jednak najwidoczniej on miał inne plany. Zaśmiałam się lekko, żeby rozładować moje wewnętrzne napięcie i wlepiłam wzrok w przednią szybę. Jak z tego wybrnąć, żeby nie wyjść na przewrażliwioną?

          - Nie dość, że przystojny, to jeszcze czarujący.

          Wypaliłam, zanim zdążyłam się ugryźć w język. Dlaczego mój mózg mi to robi? A nawet nie jestem jeszcze pod wpływem alkoholu. Mimo to postanowiłam robić dobrą minę do złej gry.

           - Dobrze wiedzieć.

          Styles puścił mi oczko, a następnie zatrzymał samochód i wyłączył silnik. Z tego wszystkiego nie zauważyłam, że zdążyliśmy podjechać pod klub. Byłam wdzięczna, że postanowił zakończyć rozmowę na ten żenujący dla mnie temat. Drzwi od strony pasażera się otwarły, a ja usłyszałam głośną muzykę, wydobywającą się z klubu oraz sylwetki Nialla, Zayna i Liama. Taaaaaak, dzisiejszy wieczór zdecydowanie będzie niezapomniany. Czuję to w kościach.














No cześć!
Mamy rozdział, ale nie jakiś tam byle jaki, bo jest to zdecydowanie rekordowy, jeśli chodzi o długość, rozdział. Co do jego treści.. Jestem zadowolona, serio. Trochę nasłodziłyśmy z Joyster tutaj, ale ja osobiście nie mogłam się powstrzymać! Aż miło mi się pisało. Niech Was jednak nie zwiedzie to, że teraz jest tak super kolorowo. :) Bardzo długo zastanawiałam się, czy to dobry pomysł, aby go umieścić fragment napisany z perspektywy Harrego i czy nie pokażę tym za dużo o relacji pomiędzy Stylesem, a Lucy. Myślę, że tak się nie stało i że był to interesujący "przerywnik". Jestem po prostu ciekawa Waszego zdania. :) Mamy nowy szablon, mam nadzieję, że Wam również się spodoba. Oczywiście dziękuję za wszystkie miłe komentarze i serdecznie zachęcam do dalszego wyrażania swojej opinii. :)
Przy rozdziale pomagała standardowo Joyster, kocham ją i dziękuję jej tak bardzo mocno. <3
+ Zapraszam na mojego drugiego bloga! WHOPPER
  i przy okazji również na mojego twittera, gdzie chętnie udzielę Wam informacji o nowych rozdziałach, czy po prostu pogadam o pierdołach. :) @vespeerr

20 komentarzy:

  1. Ogólnie to wiadomo, że mi się podoba, inaczej bym Ci nie pomagała, mwha. Doświadczamy przemiany głównej bohaterki, co jest genialne, bo o to moim zdaniem chodzi, a nie tylko o błahe relacje miłosne. Nareszcie mamy możliwość zobaczenia innego Harrego, cudownego człowieka, który nie jest sarkastyczny non stop i tak naprawdę troszczy się o ludzi. Ja jestem jak najbardziej za fragmentem pisanym z perspektywy Harrego, bo pomaga nam to go trochę zrozumieć. Warto było pisać to tak długo, bo rezultat jest genialny :)
    Lovusiam także, przyjemnie się te rozdziały tworzy! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Autorko,

    (boże uwielbiam tak zaczynać wszelkie wiadomości w świecie literatury i grafomanii!)
    chciałam ci podziękować za bardzo przyjemny rozdział, którym jestem mentalnie najedzona. Kilka różnych sytuacji, różnych odczuć, przegląd emocji i przystojniaków i to wszystko ubrane w ładne słowa, doprawione obrazowymi opisami. I jak tu nie być zadowolonym po przeczytaniu takiego rozdziału? No jak?

    Nie zmienia to mojego zadowolenia, ale niespecjalnie podobała mi się wstawka Harrego. Pomysł jest dobry ( a śmiałabym powiedzieć, że nie skoro sama go wykorzystuje ), ale spodziewałam się, że jego sposób narracji będzie inny. W większym stopniu będzie prezentował jego charakter, a odniosłam wrażenie, że jest taki neutralny. Więcej jego charakteru było w rozmowie z Lucy w aucie niż w tej wstawce.

    Ale zanim się ze złościsz, albo zrobi ci się przykro, pamiętaj - to moja subiektywna ocena i może przyda mi się przeczytać to jeszcze raz. Albo i ze dwa razy.

    Ale, ale, ale. Uwielbiam. Co? Motyw ze sztuką. To właśnie w literaturze jest najpiękniejsze. Sama jest arcydziełem, a jednocześnie może nam przybliżać inne jej dziedziny. I to w jaki przyjemny, barwny i ciepły sposób. Za to, ze Lucy jest artystką, za to, że posługujesz się fachowymi określeniami i za to, że Harry potrafi sztukę wizualną docenić będę dzisiaj mówić, że Cię uwielbiam.

    Dobra, koniec tych wynurzeń. Do następnego razu.

    Pozdrawiam,
    Ever

    ( http://last-direction.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń
  3. ŚWIETNY ROZDZIAŁ CZEKAM NA KOLEJNY :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzecz jasna czytałam niektóre fragmenty zanim wszystko zostało poukładane w całość, ale jak zwykle znacznie, znacznie przyjemniej czytało mi się na blogu. Uwielbiam ponad wszystko scenę, w której Lucy biegnie do Louisa w hotelu, jest tak piękna, ukazuje jak silna jest ich przyjaźń i jak bardzo im na sobie zależy, jak mocna i stabilna jest ta ich relacja. Po prostu za każdym razem jak będę ją czytać moje odczucia pozostaną takie same, niezmienne. Tak jakoś miło mi się robi, no :D Pamiętam jak pierwszy raz widziałam tę scenę na ceremonii, kiedy Lucy zasnęła, hahaha, jezusie ja się tego kompletnie nie spodziewałam xD Ale zajebiście to wyszło, bardzo zabawnie :D No i ten Haza w galerii... Najlepszy moment tej rozmowy to ten, w którym Harry oznajmia, że chce mieć obraz Lucy u siebie w domu, to było dla mnie zaskoczenie, oj tak, zdecydowanie. Co do fragmentu z perspektywy Harry'ego to była trudna decyzja czy ostatecznie to napisać czy nie, bo masz rację - jest zdystansowany i ciężko napisać coś, żeby nie zdradzić za wiele. Mówiłam Ci już, że bym więcej emocji dała, ale to ja i lubię takie patetyczne gunwo czasem wlepić XD No i faktycznie wtedy za dużo by było wiadomo, więc zwracam honor :D Ostatnia scena, w samochodzie i to, co wypaliła Lucy... Świetne!!!! Chapeau bas, haha :D Strasznie mocno mi się to spodobało! Mimo to, że rozdział jest najdłuższy jak dotąd, bo przekracza 10 stron bodajże, to i tak czytało się go szybko i przyjemnie. Poza tym dużo się tutaj wydarzyło. Wciąż nie wiem co się wydarzy na imprezie, ale wnioskując po ostatnim zdaniu coś grubego, więc czekam na kolejny rozdział<3

    KOCHAM WAS, HIHI

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! (tak mniej więcej wygląda reakcja mojej pani od historii, gdy sobie coś przypomni albo jest w szoku - ja ją tu zastosowałam ze względu na szok, w pozytywnym tego słowa znaczeniu).
    Tak. Dużo Harry'ego - to lubię! :D
    Powiem tak: nie spodziewałam się... w ogóle się nie spodziewałam, że Hazza ma duszę artysty i odwali tu coś takiego. Jej! Jestem zaskoczona! Bardzo mile zaskoczona!
    Kurczę, ja chcę takiego chłopaka <333
    A tekst Lucy: "Nie dość, że przystojny, to jeszcze czarujący" - wow! Ja bym na jej miejscu chyba uciekła, gdybym powiedziała coś takiego do chłopaka pokroju Styles'a...
    Jejciu, przepraszam, że ten komentarz jest taki dziwny, nieskładny i... dziwny, ale to wszystko przez emocje, których mi dostarczyłaś.
    O rany! Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału *.*
    Kocham Cię kobieto, no kocham po prostu! :DDD

    Ps. Zapraszam do siebie - dodałam 11 rozdział (po dwóch miesiącach, ale jest XD)

    OdpowiedzUsuń
  6. rany, mam nadzieję że coś pozytywnie zaskakującego stanie się w tym klubie ! super piszesz ! powodzenia : )

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie, na kolejny nie będziesz musiała czekać tak długo, ponieważ już jest napisany i tylko czeka na opublikowanie :)
    Kiedy to nastąpi dokładnie, nie wiem, ale myślę, że w przyszły weekend, żebym jeszcze zdążyła sobie jakieś kolejne napisać, aby nie było znowu 2-miesięcznej przerwy :)

    Ps, Dziękuję Ci bardzo, że ze mną jesteś i czytasz moje opowiadanie :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział rzeczywiście długi, ale ja tam bym się wcale nie obraziła gdyby był jeszcze dłuższy. Naprawdę mogłabym tak sobie czytać i czytać, i na pewno nie miałabym dość.
    Bardzo podobał mi się fragment z perspektywy Hazzy, choć nie był mega długi, ale zawierał w sobie wszystko co powinien, żebyśmy mogli spojrzeć na wszystko z jego punktu widzenia.
    Ta scena w hotelu tak w ogóle - no jestem chyba w niebie! Coraz bardziej podoba mi się to, co dzieje się między L. i H. :3 I zdecydowanie fajnie byłoby przeczytać więcej takich niezręczno/słodkich momentów jak ten w samochodzie. Harry poruszył temat rysunku w całkiem zabawny sposób. Rozumiem zakłopotanie Lucy, hah :D
    Ach, a nowy szablon jest prześliczny! C:
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham ten rozdział! Zresztą ja kocham całe opowiadanie, ale o tym już przecież wiesz xd W każdym bądź razie pochłonęłam ten długi odcinek z prawdziwą przyjemnością i już teraz nie mogę się doczekać ciągu dalszego <3 A fragment z perspektywy Harry'ego jak najbardziej na miejscu, spodobał mi się chyba najbardziej.
    Cieszę się, że Lucy i Louis mogą znowu spędzić ze sobą kilka dni. Zresztą to świetna okazja do spotkania, w końcu nasza kochana Lu odniosła tak ogromny sukces! Jestem przekonana, że to zaledwie początek zmian w jej życiu. Skoro jej praca została wytypowana do trzeciego miejsca w tym konkursie, to dobitny dowód na to, że dziewczyna ma talent i doskonale wie, co robi. Życzę jej jak najwięcej sukcesów! Urocza jest ta duma Louisa, zresztą widać, że Eleanor i Will również się cieszą, że mają taką zdolną córkę. Wcale się temu zresztą nie dziwię :D
    Przyznaję szczerze, że nawet mnie pojawienie się Harry'ego nieźle zaskoczyło. Po pierwsze byłam strasznie pochłonięta samą wizytą Lucy w Londynie, a po drugie nie spodziewałam się go w takim miejscu, jak galeria sztuki. Jak widać nie należy oceniać ludzi zbyt pochopnie. Wcześniej Hazz mógł się wydawać chwilami dość chamskim bucem, w każdym bądź razie był niesamowicie tajemniczy, a teraz pokazał swoją jaśniejszą stronę. Nie tylko jest wrażliwy na piękno i inteligentny, ale także zabawny i pełen życia. Wyobrażam sobie, że Lucy musiała się świetnie czuć w jego towarzystwie, zresztą on też wreszcie pojął, że ma do czynienia z naprawdę świetną dziewczyną. Strasznie się cieszę, że ta dwójka mogła spędzić ze sobą trochę czasu :) No i ta cała scena z rysunkiem! Na miejscu Lu chyba bym się zapadła pod ziemię, słowo daję XD Ale odnoszę wrażenie, że nawet ta drobna rzecz zbliżyła ich do siebie jeszcze bardziej. Myślę, że Louis też będzie z tego zadowolony, w końcu to jego najlepsi przyjaciele :D Boję się tylko, że ta cała sielanka zostanie zniszczona, np. przez Stana, którego na szczęście zabrakło w tym rozdziale. Zresztą sama uprzedziłaś, że dalej nie będzie tak kolorowo... Ale póki co daj pomarzyć XD
    Rozdział naprawdę świetny! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem co napisać więc napiszę SUPER<33333
    Nat;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Naprawdę długi i świetny rozdział. Ojej, brakowało mi takiego. Bardzo mi się podobał, naprawdę. Haha szacun dla Lucy,m że zasnęła na rozdaniu, trzeba być nią. Dobrze, że nikt tego nie widział. Zazdroszczę jej, że ma przy swoim boku takiego niesamowitego przyjaciela jak Louis. Wgl ta scena, kiedy Lucy i Harry na siebie wpadli to było gcydsgnvfdjtgdasy jejku, uwielbiam tą scenę. Taka... Nietypowa.
    Widzę, że Styles podrywa naszą słodką Lucy. I myślę, że ze wzajemnością. Bardzo się cieszę. Ona na to zasługuje. Nie wątpię, że wieczór w towarzystwie chłopaków będzie niezapomniany! ♥
    Przepraszam, że dzisiaj tak krótko, ale mam masę rozdziałów do nadrobienia, eh... Pozdrawiam i życzę weny kochana! x

    Zapraszam na nowy rozdział do siebie: http://infinite-feelings-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Zastanawiam się co powinnam napisać i w jaki sposób odpowiednio dobrać słowa, bo to że bardzo mi się podoba jest oczywiste :) Nie wiem czy moim ulubionym fragmentem w tym rozdziale jest samo rozdanie nagród czy może część z opisem z perspektywy Harry'ego. Widoczne przyciąganie Stylesa i Lucy jest bardzo intrygujące i jestem ciekawa co z tego wyniknie :D
    Pozdrawiam Morgan Jade. :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Lucy jest prze, przekochana! I podoba mi się, że mają ze Stylesem jakieś wspólne zainteresowania, a chemia między nimi nie opiera się jedynie na tym wizualnym aspekcie :) Świetnie też pokazujesz relację między Lucy a Louisem, są cudowną parą przyjaciół i mogą na siebie nawzajem liczyć. No i koniecznie muszę dodać, że uwielbiam twoje przeładowane emocjami opisy, pozwalają bardzo dokładnie zrozumieć bohaterów i tak jakby wczuć się w to, co przeżywają. A co do wstawki z perspektywy Harolda to uważam, że było to dobre zagranie, które nieco urozmaiciło całą formę i uchyliło rąbka tajemnicy odnośnie tego, jak pewne sprawy postrzega inny z bohaterów :)

    Życzę weny, weny i jeszcze raz weny, a teraz lecę czytać rozdział na drugim blogu :D
    Pozdrawiam, Iw <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
    Nie myśl, że porzuciłam czytanie twojego bloga, proszę.
    Uwielbiam tą historię. A ty, kochana masz talent! ♥
    Po prostu mam na głowie teraz strasznie dużo nauki.
    Ja pierdziele, nie wiem jak to ogarnę.
    No ale przecież nie będę ci się tu rozpisywać na mój temat. xd
    Mam nadzieję, że nie pomyślałaś o mnie źle, czy coś. ; )
    Kocham Lucy. Kocham Harry'ego. Kocham to FF! <3 ; D
    A co do treści... No, no, no. Czyżby tych dwoje całkowicie zmienili o sobie zdanie? Zawarli przymierze? xd
    Ja chcę, żeby byli razem! xd No tak, ale to tylko moje zachcianki.
    Ale naprawdę byliby cudną parą. *.*
    Wspólne zainteresowania, zajebiste charaktery... czego chcieć więcej? ; ]
    Harry, do roboty. ;D
    A rozdział jest fantastyczny.
    Uwielbiam twój styl pisania, kochana. ;*
    Nie mam żadnych zastrzeżeń.
    Buziaki. :**

    P.S. Przepraszam, że tutaj, ale to tak przy okazji.
    Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że tutaj informuję cię, iż: U mnie jest 10 rozdział.
    Zapraszam. : )

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział bardzo poruszający! Bardzo lubię twój styl :) Potrafisz pisać tak, żeby samego czytelnika wciągnąć w emocje bohaterów i to jest genialne! Cieszę się, że między Harrym i Lucy zaczyna coś się dziać. Widać, że bardzo się starasz powoli rozwijać akcję, przez co jestem jeszcze bardziej zainteresowana :D
    Super pomysł z tymi obrazami i wystawą ^^ Mam słabość do rysunku, bo sama się tym trochę param.

    Przepraszam, że tyle mnie nie było :((( miałam tyle rzeczy na głowie, że nawet na swoim blogu bardzo długo nie byłam.. Informuj mnie proszę na nim o nowych rozdziałach (albo na twiterze), bo na serio strasznie bym chciała czytać regularnie!
    Mam nadzieję, że szybko pojawi się kolejny! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nie wspominając o tym, że ukazanie Hazzy w takim świetle jest niesamowite! :D Ja jestem nim oczarowana :**

      Usuń
  16. To jest boskie, cudowne, genialne , zajebiste itd.
    Kobieto piszesz Świetnie. Już nie możemy doczekać się kolejnego rozdzaiłu:*

    OdpowiedzUsuń
  17. Masz ideeeeeeelny zimowy szaaaaaaaaablon. Ciekawe kto ci taki ładny zrobił? Hym... Hym...

    xD

    OdpowiedzUsuń
  18. Narysowała poteret harry'ego .. nie powiem bardzo mnie to zszokowało :) W końcu zaczyna między nimi iskrzyć, a teraz jeszcze wspólna impreza :)
    Rozdział genialny :)

    OdpowiedzUsuń