sobota, 8 lutego 2014

Chapter XIII

          Nigdy nie byłam rannym ptaszkiem, a biorąc pod uwagę wczorajszy wieczór z alkoholem i późnym powrotem do domu, budzenie mnie przed trzynastą równało się z próbą samobójczą, jednak to nie powstrzymało pewnego osobnika. Louis nic sobie nie robił z tego, że jest dopiero ósma rano, a ja tak naprawdę w ogóle nie chciałam wychodzić dzisiaj z łóżka. Mimo że nie wypiłam wczoraj dużo, miałam wrażenie, że mój organizm próbuje mi powiedzieć coś bardzo ważnego, a może po prostu próbuje zagłuszyć wyrzuty sumienia, które tak cudownie mnie wypełniały. Mogłabym nad tym rozmyślać bardzo długo, jednak irytujący dźwięk mojego telefonu nie przestawał dochodzić do mych uszu. Odebrałam więc ten cholerny telefon z nadzieją, że po zakończeniu rozmowy będę mogła wrócić z powrotem w objęcia Morfeusza.

          - Lucy, wstawaj! Pakuj jakieś ciepłe skarpetki i sweter. Będziemy po ciebie punkt dziewiąta, jedziemy na camping!

          Podekscytowany głos Louisa nie podziałał na mnie pobudzająco, a fakt, że zdążył się rozłączyć, zanim zrozumiałam sens jego słów tylko pogorszył sprawę. Byłam tak zaspana i otępiona, że z początku nijak nie zareagowałam na wiadomość przyjaciela. Po prostu leżałam w bezruchu, nieprzytomnie wpatrując się w śnieżnobiały sufit, próbując jakoś pozbierać myśli. Było za wcześnie. Mój mózg o tej godzinie, szczególnie w weekend, był kompletnie do niczego nieprzydatny. Nie pracował tak, jak należy i ciężko było go za to winić, kiedy nieczęsto zdarzało się, aby był zmuszony do intensywnej pracy tak wcześnie rano. W końcu jednak udało mi się jakoś skupić i poskładać wszystko w logiczną, chociaż jak dla mnie niezbyt przyjemną, całość. Cóż, ten pomysł najzwyczajniej w świecie wcale mi się nie spodobał. Nie miałam ochoty na camping, a już na pewno nie miałam na niego ochoty w towarzystwie Eleanor, którą właściwie ledwo znałam i Harrego, który wczorajszego wieczoru naprawdę sporo stracił w moich oczach. Od chwili, w której dostrzegłam go z tajemniczą blondynką przy barze, nie bawiłam się już tak dobrze jak wcześniej. A właściwie to nie bawiłam się już wcale. Jako że mój nastrój po raz kolejny został wystawiony na ciężką próbę, stałam się dużo bardziej powściągliwa, szczególnie względem Stylesa. Nie podejmowałam z nim żadnej rozmowy. Każdy temat, który podsuwał i próbował dzięki niemu nawiązać między nami choć krótką pogawędkę, najzwyczajniej w świecie ignorowałam. Odpowiadałam zdawkowo, a przez moje usta nawet przez moment nie przeszedł chociażby cień uśmiechu, przez co ciężko było mu pociągnąć rozmowę, w czego skutek za każdym razem musiał z niej rezygnować. Byłam oschła i oziębła, i chociaż mogłoby się wydawać, że było inaczej, to włożyłam w tę postawę naprawdę sporo wysiłku. Z bólem serca patrzyłam na zawiedzioną twarz bruneta, kiedy któryś raz z rzędu w niezbyt miły sposób odpowiadałam na jedno z jego pytań. Nic jednak nie mogłam na to poradzić. Czułam, że postępuję słusznie, i mimo iż sama łamałam tym sobie serce, postanowiłam konsekwentnie dążyć do rozluźnienia moich kontaktów z Harrym. Nieważne, kim była ta dziewczyna, nie wspomniał o niej nawet przez moment, ale nie zmieniało to faktu, że poczułam się zraniona, kiedy zobaczyłam ich razem. Moja relacja z Harrym była bardzo specyficzna. Coś ciągnęło nas do siebie, jakaś niewyobrażalna siła popychała nas w swoją stronę za każdym razem, kiedy tylko byliśmy w pobliżu siebie, a przynajmniej tak właśnie wydawało mi się aż do tamtego momentu. Może źle to odbierałam, a wszystko co się pomiędzy nami wydarzyło było jedynie moją wyidealizowaną wizją? Zaczęłam zastanawiać się, czy naprawdę wszystko to co miało kiedyś miejsce było jedynie jednostronną reakcją. Czy rzeczywiście tylko ja dążyłam do zbliżenia się do Harrego? A jeśli tak, to po co to wszystko. Miłe gesty, słowa, wsparcie, którego ostatnio nie doświadczałam nawet ze strony Louisa, a do tego ten niedoszły pocałunek, którego wizja bez ustanku zaprzątała mi głowę. Wedy naprawdę wydawało mi się, że on również pragnie mnie bliżej poznać, zbliżyć się. Sytuacja z pubu wszystko zmieniła. Względem mnie nigdy nie zachowywał się w tak bezpośredni sposób. Nigdy nie dotknął mnie tak ostentacyjnie, a przede wszystkim nigdy nie nazwał mnie "kochaniem". Dla niego byłam po prosty Lucy. Nadanie pieszczotliwej ksywki wydaje się być bardzo mało znaczącą sprawą, jednak stawiało to relacje międzyludzkie na innym poziomie. Był to prosty sygnał, który świadczył o tym, że ma się do kogoś uczucia, większe niż zwykła znajomość. Tak bardzo nie dawało mi to spokoju, że miałam wrażenie, że głowa mi eksploduje. Musiałam przestać o tym myśleć, a najłatwiejszym sposobem było po prostu zajęcie się czymś innym. W końcu podniosłam się z łóżka i biorąc ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy, poczłapałam do łazienki. Jeśli rzeczywiście miałam wyrobić się na czas, to powinnam była się pospieszyć.

          Gorące krople wody spływały po moim ciele, a ja wciąż zastanawiałam się nad propozycją Tomlinsona. Mój entuzjazm względem tego wypadu był zerowy, natomiast zdawałam sobie sprawę z tego, że jest to jedyna okazja, podczas której mogłabym porozmawiać z Louisem, a szczerze musiałam przyznać, że rozmawiać mieliśmy o czym. Przez przyjazd Eleanor i niespodziewane pojawienie się Stylesa kompletnie zapomniałam dlaczego tak bardzo zależało mi na wizycie Lou. Sprawa dotycząca Stana niewątpliwie była cholernie poważna i wymagała jak najszybszego wyjaśnienia. Podczas całego wczorajszego wieczoru zastanawiałam się w jaki sposób podejść Louisa tak, aby sam powiedział mi o Stanie i sytuacji z przed kilku tygodni. Byłam na niego wściekła, że znowu o niczym mi nie powiedział, jednak nie chciałam psuć sielskiej atmosfery, która towarzyszyła nam przy kolacji. A w pubie najzwyczajniej nie było ku temu okazji, bo starałam się unikać Harrego, co zajmowało sporo mojego czasu i energii.

          - Lucy, kochanie, Will spakował ci plecak i zniósł go na dół – Eleanor pojawiła się w drzwiach łazienki, a ja na chwilę odwróciłam głowę w jej stronę – Wierzymy, że dasz sobie radę ze wszystkim.

          Uśmiechnęłam się lekko, rozczesując włosy. Nigdy nie byłam na campingu bez rodziców, więc nic dziwnego, że się martwili. Mimo to zapamiętałam dość dużo z naszych wspólnych wypadów i powinnam przeżyć w lesie tą jedną noc. Przynajmniej taki miałam plan. Nawet nie zauważyłam, gdy wybiła dziewiąta. Zeszłam z Eleanor na dół i wysłuchałam instrukcji Willa, co gdzie znajduje się w plecaku. Jak widać moi rodzice zrobili wszystko, aby ich jedyne dziecko przetrwało w dzikiej puszczy i wróciło całe do domu. Usłyszałam klakson samochodu, więc nie czekając ani chwili dłużej cmoknęłam policzek Eleanor, uściskałam Williama, po czym łapiąc do ręki swój bagaż, wyszłam z domu. Widząc roześmiane buzie swoich towarzyszy, uśmiechnęłam się blado, aby nie dać po sobie poznać, że pomysł campingu zupełnie nie przypadł mi do gustu.

          - Cześć Lucy, jak się spało?- spytał na przywitanie Harry i nawet nie czekając na moją odpowiedź, złapał moje rzeczy, aby zaraz potem wpakować je do bagażnika czarnego Range Rovera.

          - Krótko - odparłam zaspanym głosem i usiadłam na tylnim siedzeniu.

          Cała trójka niemal tryskała pokładami niekończącej się energii, a ja zaczęłam się poważnie zastanawiać nad tym, czy oni kiedykolwiek czują się zmęczeni. Śmiali się i wygłupiali, natomiast ja wyglądałam przy nich niczym uprowadzona z domu spokojnej starości emerytka, która nie do końca przyzwyczajona jest do towarzystwa ruchliwej i hałaśliwej młodzieży. Z początku nikt nawet nie zauważył tego, że siedzę kompletnie naburmuszona ze skwaszoną miną i ze słuchawkami w uszach, dlatego nie zwracając na nich nawet najmniejszej uwagi oparłam głowę o szybę i zaciągając kaptur na głowę, zamknęłam powieki. Rzeczywiście byłam niewyspana i jedyne o czym wtedy marzyłam, to powrót do łóżka, jednak nie to skłoniło mnie do takiego zachowania. Zdecydowanie wolałam wyjść na bardzo zmęczoną, niż mieliby pomyśleć, że zachowuję się jak wiecznie obrażona gówniara, której nigdy nic nie pasuje. Tak długo denerwowałam się przez zaistniałą sytuację, że nawet nie wiem, w którym momencie rzeczywiście zasnęłam. Nieco przerażona odkryłam ten fakt dopiero wtedy, kiedy stanęliśmy na stacji benzynowej, a Harry wychodząc z samochodu trzasnął mocniej drzwiami, co zbudziło mnie z mojego niespokojnego snu. Otwarłam zaspane powieki, po czym jednym ruchem wyciągając słuchawki z uszu, nieprzytomnie rozejrzałam się po okolicy. Zasnęłam, naprawdę zasnęłam- powtarzałam w myślach gorączkowo modląc się w duchu, abym przez to nie najadła się wstydu. Cóż, niespecjalnie miałam ochotę na to, aby znajomi oglądali mnie, kiedy z otwartą buzią ślinę swoją bluzę, dlatego poczułam się wtedy naprawdę speszona. Na szczęście moja bluza była sucha. Rozejrzałam się po samochodzie i zauważyłam, że El siedzi teraz z przodu, więc najwidoczniej zamieniła się miejscem z Harrym.

          - Mógłby się trochę pospieszyć – usłyszałam zniecierpliwiony głos Eleanor – Stoi już tam piętnaście minut.

          -To jest Harry. Gdyby mógł, to stałby tam cały dzień. Zawsze, gdy spotyka fanki, to próbuje być dla nich najmilszy na świecie. Czasem przesadza z tymi pieszczotliwymi przezwiskami, ale dziewczyny uważają to za czarujące i za to go kochają.

          Słysząc słowa swojego przyjaciela automatycznie przeniosłam swój wzrok w stronę stacji, przy której rzeczywiście stał Harry z grupką jakiś dziewczyn. Z otwartą buzią patrzyłam na ten obrazek, zupełnie jakbym była zaczarowana. Sytuacja wyglądała zaskakująco podobnie do tej, która swoje miejsce miała w pubie, z tym, że wczoraj stał jedynie z jedną blondynką, której twarz zapamiętam chyba do końca życia. Nagle wszystko zaczęło mieć sens, a ja poczułam się jak skończona idiotka. Z tego co mówił Louis, Harry po prostu chciał być miły w stosunku do fanek i zachowywał się przy nich w taki, a nie inny sposób po to, aby sprawić im przyjemność, a ja jak zwykle założyłam najgorsze i oskarżyłam go o coś tak podłego. Miałam wyrzuty sumienia i chociaż nie wygarnęłam Loczkowi tego, co leżało mi na sercu, to i tak czułam, że powinnam była go przeprosić za swoje zachowanie. Może i faktycznie zatrzymałam to dla siebie, ale sam fakt, że mogłam pomyśleć o nim, jak o draniu łamiącym kobiece serca, był bardzo nie w porządku.

          - No proszę, nasza śpiąca królewna się obudziła?- spytał rozbawiony brunet, pakując się do pojazdu –Kupiłem ci energy drinka, może to postawi cię na nogi.

          Uśmiechnęłam się jedynie w jego stronę, po czym wzięłam od niego napój. W jednej chwili wszystkie moje złe emocje odpłynęły, a ja na nowo złapałam się na tym, że myślę o Harrym jak o moim księciu z bajki. Pomimo tego, że wczorajszego wieczoru go zbywałam i raz po razie wbijałam nóż w plecy, on nie przestał być wobec mnie troskliwy i słodki. Jeszcze bardziej plułam sobie w brodę za moje zachowanie w pubie. Nie zasługiwałam na takie traktowanie z jego strony, a jednak Harry przelewał na mnie pokłady swojej dobroci. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że siedzę i gapię się przed siebie, mój umysł przebywał gdzieś indziej. Nie zauważyłam, kiedy Harry wziął ode mnie energy drinka i go otwarł, po czym włożył go z powrotem w moje ręce. Byłam tak zajęta własnymi myślami, że ominęła mnie pierwsza zwrotka tytułowej piosenki z ‘Przyjaciół’ i jakże cudowne wykonanie Loczka i Louisa. W tamtym momencie postanowiłam, że powinnam w końcu włączyć się w wspólną zabawę. To był punkt zwrotny w moim zachowaniu, który miał zmienić moje nastawienie do tego campingu.

          Podczas dalszej podróży próbowałam się rozluźnić i wygłupiać z całą trójką, co nie przychodziło mi tak łatwo, jak reszcie, jednak dawałam z siebie wszystko. Gdy tylko znaleźliśmy się na miejscu, chłopaki wzięli sobie za punkt honoru rozłożenie naszego campingu, co jak się okazało, było przekomiczne w ich wykonaniu. Wraz z Eleanor nie potrafiłyśmy się przestać śmiać, gdy ta dwójka miała problem z rozłożeniem prostego namiotu. Przez chwilę zapomniałam, że jej obecność nie była mi na rękę, jednak powoli się do niej przekonywałam. Gdy znudziło nam się siedzenie i patrzenie, jak Harry i Louis nie potrafią połączyć dwóch rurek oraz nałożyć na to materiału, postanowiłyśmy wziąć sprawy w swoje ręce i w niecałe dziesięć minut rozłożyłyśmy nasz namiot. Tak, miałam dzielić ten materiałowy nocleg z dziewczyną Louisa i o dziwo w ogóle mi to nie przeszkadzało. Podejrzewam, że bez niej czułabym się tutaj niezręcznie, dlatego odłożyłam na bok swoje wszystkie uprzedzenia i postanowiłam ją bliżej poznać.

          -Jak wy to zrobiłyście? – zapytał zdezorientowany Harry, pokazując palcem na nasze legowisko.
Zaśmiałam się lekko pod nosem, nie wiedząc, czy chłopak udaje, czy mówi serio. Jego mina była bezcenna.

          -Harry, chyba wiem, jak to działa! – krzyknął uradowany Louis, trzymający w dłoni dwie rurki – Ta przechodzi przez to, a ta przez to, one się muszą skrzyżować!

          Jak na zawołanie wybuchnęłyśmy z Eleanor gromkim śmiechem i nie potrafiłyśmy się uspokoić. Tomlinson cieszył się tak, jakby dokonał jakiegoś przełomowego odkrycia.

          Gdy w końcu wszystko stało tak, jak miało, nadszedł czas na ognisko. Louis i Harry postanowili pozbierać trochę gałązek, żeby rozpalić nasz krąg. Zostałyśmy same w tym pięknym obozowisku, przygotowując jakieś jedzenie. Głównie jakieś dziwne rzeczy z puszek, ale starałyśmy się, żeby to wyglądało smacznie.

          -Więc.. – zaczęłam nieśmiało, wsypując groszek do miski – Czym się zajmujesz?

          - Studiuję dziennikarstwo w Manchesterze. Widziałam twoje prace w galerii. Są naprawdę niezwykłe.

          Uśmiechnęłam się na te słowa i kontynuowałam rozmowę. Już nie byłam speszona i nieśmiała, pytałam o różne rzeczy z jej życia, zaczynając od tego, jak się poznali z Lou, kończąc na tym, czy lubi mrożone jogurty. Dużo się śmiałyśmy, co zdecydowanie pomogło mi zmienić zdanie o dziewczynie. Sama sobie stworzyłam problem, który tak naprawdę nigdy nie istniał. Wymyśliłam sobie, że Louis zapomni o mnie, bo będzie się skupiał na swojej relacji z panną Cadler. Nic bardziej mylnego.

          -Cieszę się, że w końcu cię poznałam – powiedziała nagle brunetka- Louis dużo o tobie mówił, przez chwilę byłam zazdrosna o ciebie.

          Zamarłam w bezruchu i przeniosłam wzrok na dziewczynę. Nie spodziewałam się takiego wyznania, nie teraz.

          -Ale widzę, że naprawdę jesteście tylko przyjaciółmi – posłała mi ciepły uśmiech, po czym odłożyła miskę z sałatką na stół.

          Chciałam coś odpowiedzieć, jednak nic odpowiedniego nie przychodziło mi na myśl. W głowie miałam pustkę, jakby ktoś zablokował przepływ myśli w moim mózgu. Stałam przez chwilę i wpatrywałam się w ruchy El, gdy nagle Harry pojawił się przy mnie, trzymając w rękach ogromną ilość drewna.

          -Nie martwcie się, przeżyjemy – wyszczerzył zęby w uśmiechu i odłożył swoją zdobycz przy ognisku.

          Zaraz za nim pojawił się Louis i zaczęła się prawdziwa zabawa. Rozpalanie ogniska, śpiewanie, opowiadanie strasznych historii.

          -Zagrajmy w ‘Prawda albo wyzwanie’! – krzyknął Louis, rzucając pustą butelkę po piwie na środek.

          Nikt się nie zawahał ani przez chwilę, bo byliśmy w szampańskich nastrojach. Pierwszy kręcił Louis i wylosował Harrego. Ten wybrał wyzwanie i chwilę później paradował przebrany w sukienkę Eleanor. Gra rozkręcała się na dobre, Louis śpiewał serenadę Harremu, ja jadłam znienawidzone grzyby, Eleanor rapowała. Gdy powoli kończyły nam się pomysły na wyzwania i włączył się tryb szczerych wyznań, każdy wybierał pytanie.

          - Okej, Louis. Co byłbyś w stanie zrobić dla swoich przyjaciół? – zapytał Harry.

          - Wszystko.

          W mojej głowie zaświeciła się pomarańczowa lampka, która przypomniała mi o Stanie. Jeszcze o tym nie porozmawialiśmy, a ja głupia kompletnie o tym zapomniałam. Teraz albo nigdy. Z jednej strony nie chciałam teraz poruszać tego tematu, bo nie wiedziałam jak, a nie miałam zamiaru robić sceny. Niestety czułam, że za chwilę wybuchnę i nie będę w stanie opanować swoich emocji. Musiałam rozegrać to jakoś rozsądnie.

          -Nawet wyciągnąłbyś kogoś z więzienia?

          Zapytałam, mimo iż nie była moja kolej, a już zdecydowanie nie wylosowałam Louisa. Chłopak na chwilę zamarł, widziałam, jak zmienia się jego wyraz twarzy, jednak po chwili na ustach znowu zagościł mu uśmiech.

          -No jasne – powiedział, jakby od niechcenia i odwrócił głowę.

          Dobrze widziałam, jak przygryza wargę i staje się zmieszany. Znałam go wystarczająco długo, żeby to zauważyć. Powinnam była poczekać na swoją kolej, jednak emocje brały nade mną górę. Nie potrafiłam już siedzieć cicho i się nie odzywać. Chciałam to rozwiązać tu i teraz, nie obchodziło mnie, że Harry i Eleanor wezmą mnie za kompletną wariatkę. Bolało mnie to, że Louis zataił przede mną tak ważną informację.

          -To jak będę kiedyś miała problemy z prawem, to mogę na ciebie liczyć i nie powiesz o tym nikomu?

          Nie dawałam za wygraną. Wiem, że zachowywałam się jak gówniara, ale tylko tak mogłam go zmusić do rozmowy ze mną na ten temat. Mało subtelnie, ale co innego miałam zrobić?

          -Przepraszam, muszę iść siku – Tomlinson zerwał się ze swojego miejsca i skierował w stronę lasu.

          Jego zachowanie tak bardzo wyprowadziło mnie z równowagi, że nawet nie zauważyłam, że w przypływie emocji ja również dynamicznie poderwałam się ze swojego miejsca tym samym równając się z chłopakiem.

          - Louis do jasnej cholery! Porozmawiasz w końcu ze mną, czy będziesz mnie tak unikał do końca życia?!- krzyknęłam za nim, a on momentalnie zatrzymał się.

          Mój wybuch zaskoczył wszystkich, w tym i mnie samą. Cała trójka przerwała swoje czynności, aby z uwagą przyjrzeć się mojej rozzłoszczonej twarzy. Może w normalnej sytuacji poczułabym się speszona, jednak nie tym razem. Nie obchodziło mnie to, że zachowuję się jak kompletna wariatka, ale i również to, że przypatruje mi się chłopak, w którym niewątpliwie nieco się podkochiwałam i za pewne ma mnie za niezłego świra. Nie miałam już siły na dalsze podchody. Chciałam raz na zawsze zakończyć temat Stanleya Lucasa i nigdy więcej nie pozwolić mu na to, aby moje relacje z Louisem zostały przez niego wystawione na próbę.

          - Wiem o Stanie..- powiedziałam spuszczając już nieco z tonu, w którym teraz można było usłyszeć nutkę autentycznego rozżalenia.

          Patrzyłam prosto w oczy swojego przyjaciela i choć widziałam w nich przerażenie i skruchę, to wcale nie było mi przez to lepiej. Wciąż nie zmieniało to faktu, że zataił przede mną tak ważne informacje. Z resztą miałam wrażenie, że aresztowanie i wyjazd Lucasa do Stanów to jedynie wierzchołek góry lodowej, przez którą statek zwany naszą przyjaźnią powoli schodził na dno.

          - Lucy, ja..- kolejna nieudolna próba załagodzenia sytuacji, niestety nieskuteczna.

          Wydaje mi się, że słowa Tomlinsona nie miały tu większego znaczenia. Nieważne co by powiedział, ja i tak dalej brnęłabym w wyrzucanie z siebie wszystkich oskarżeń i awersji, które żywiłam względem jego zachowania. Uratował go jedynie fakt, że był spokojny i nie próbował załatwić tego krzykiem. Byłam w takim stanie, że jego podniesiony głos z pewnością zadziałałby na mnie niczym płachta na byka, a i tak byłam już wystarczająco nakręcona. Nie potrzebowałam kolejnej iskry, która mogłaby spowodować mój wybuch, przez który na pewno rozpętałabym tam istne piekło.

          - Cały weekend próbowałam z ciebie wydusić jakiekolwiek informacje. Nie odezwałeś się na ten temat ani słowem. Właściwie o niczym istotnym ostatnio mi nie mówisz. Czy naprawdę uważasz, że nie zasługuję na poznanie prawdy? Zawiodłeś mnie Louis.. Tak nie zachowują się przyjaciele.

          Widziałam ból w jego oczach i prawdę mówiąc doskonale go rozumiałam, w końcu nieczęsto słyszy się takie słowa z ust przyjaciółki i chociaż mnie samej sprawiło to wiele przykrości, to nie mogłam postąpić inaczej. Zignorowanie tej sprawy byłoby głupim i dziecinnym posunięciem, na który nie mogłam sobie pozwolić. Zlekceważenie problemu nie sprawi przecież, że zniknie on i odejdzie w niepamięć. Naprawdę wiedziałam, że musimy sobie to wszystko wyjaśnić, jednak targało wtedy mną zbyt wiele emocji, abym mogła w spokoju wysłuchać jego wytłumaczeń. Niewątpliwie miał mi sporo do powiedzenia, jednak ja nie chciałam go słuchać. Nie teraz, kiedy mogę powiedzieć o kilka słów za dużo. Słów, które doszczętnie zrujnują naszą przyjaźń i zostawią po niej jedynie zgliszcza bólu i rozżalenia. Musiałam ochłonąć. Odetchnąć, uspokoić się i wszystko przemyśleć. Dopiero wtedy będę gotowa go wysłuchać. Niewiele się zastanawiając obróciłam się na pięcie i niemal biegiem rzuciłam się gdzieś w głąb lasu. Louis próbował mnie zatrzymać, wytłumaczyć swoje zachowanie, jednak ja mimo nawoływania wcale się nie zatrzymywałam. Nie byłam już na niego wściekła, było mi po prostu cholernie przykro, że mi nie ufał po tym wszystkim, co razem przeszliśmy. Nie obchodziła mnie jego troska, czy też inne bzdury, którymi bez wątpienia starałby się bronić. Znał mnie doskonale, wiedział, że jedyne czego pragnę to szczerość, której ostatnimi czasy zaczęło brakować w naszej relacji.

          Nie chciałam oddalać się zbyt daleko od obozowiska, bo ostatnią rzeczą jakiej teraz potrzebowałam, to zgubić się w lesie, jednak potrzebowałam chwili w odosobnieniu, aby chociaż trochę móc dać upust swoim emocjom. Miałam ochotę wrzeszczeć i krzyczeć z bezsilności, jednak postanowiłam jakoś stłamsić w sobie to przedziwne pragnienie. Natomiast nie zatrzymywałam już łez, które od dłuższej chwili czaiły się w moich oczach, a teraz swobodnie spływały po moich bladych policzkach. Czułam się fatalnie, słone łzy zamazywały mi drogę, a oddech zrobił się zaskakująco płytki. Przestawałam mieć siły na dalszy bieg, dlatego stopniowo zwalniałam, aż w końcu po prostu się zatrzymałam i widząc obalony pień drzewa, który leżał w pobliżu, opadłam na niego chowając twarz w dłoniach. Po chwili nabrałam spory haust powietrza do płuc, po czym wypuściłam go z cichym świstem. Zdawało mi się, że zareagowałam na to wszystko zbyt emocjonalnie i może faktycznie zachowywałam się jak walnięta panikara i choleryczka, ale tak długie magazynowanie negatywnych odczuć w sobie może naprawdę rozchwiać człowieka. Tak to sobie wtedy tłumaczyłam. Nie zmieniało to jednak faktu, że myśl o tym, iż Louis rzeczywiście mi nie ufa, przyciskała mnie swoim negatywnym ciężarem niemal do samej ziemi. Odczuwałam autentyczny ból, którego nijak nie potrafiłam się wyzbyć. Sama właściwie nie wiem ile tak tam siedziałam, ale musiało trwać to o wiele dłużej niż mi się zdawało, bo w przeciwnym razie Harry na pewno nie zacząłby mnie szukać. Jest rozgarnięty, więc z pewnością miał świadomość tego, że jedyne czego wtedy potrzebowałam to samotność. Wychodziło więc na to, że siedziałam na tym pniu nieco dłużej niż planowałam, bo po jakimś czasie usłyszałam ciche kroki, a zaraz potem do moich uszu dobiegł ciepły głos Stylesa.

          - Lucy, wszystko w porządku?

          Może i w tej sytuacji jego pytanie było nieco głupie, jednak wcale nie miałam zamiaru się o to czepiać. Wydawało mi się niesamowicie na miejscu. Mimo to nie odpowiedziałam. Siedziałam w ciszy, ze spuszczoną głową, co jakiś czas pociągając nosem. Harry nie zastanawiał się zbyt długo i niemal od razu przykucnął na przeciwko mnie opierając się dłońmi o moje kolana, a tym samym wymuszając na mnie to, abym na niego spojrzała. Przeciągałam tą chwilę jak tylko się dało, ponieważ nie chciałam aby ktokolwiek, a tym bardziej on, oglądał mnie w takim stanie. Nie mogłam jednak od niego uciekać, szczególnie wtedy, kiedy delikatnie uniósł mój podbródek.

          - Nie smuć się, on myślał, że robi to dla twojego dobra, spróbuj go zrozumieć. Wiesz przecież, że nigdy nie chciałby cię skrzywdzić. - powiedział spokojnie, a ja poczułam, że ma całkowitą rację.

          Louis Tomlinson był prawdopodobnie ostatnią osobą, która chciałaby działać na moją niekorzyść, a każdy jego czyn kierowany był troską i chęcią chronienia mnie. Mieć mu to za złe, to tak jakby być wkurzonym na szczeniaka za to, że jest taki słodki. Niedorzeczne i irracjonalne. Dlatego właśnie nie mogłam dłużej się tym zamartwiać. Nie chodziło tutaj o brak zaufania, a o źle podjętą decyzję na temat mojego bezpieczeństwa. Jestem pewna, że bez pomocy Harrego sama nigdy tak łatwo nie doszłabym do takich wniosków. Miał w sobie coś, co w jednej chwili potrafiło mnie uspokoić. Jego obecność działała kojąco na moje nerwy i uniesienia, na chwilę zapominałam o tym, co mnie męczyło. Tak było i teraz. Wiedziałam, że znalazłam moją własną świątynię i nie mogłam jej dać odejść.

          -Wracamy? – zapytał Styles, wpatrując się we mnie.

          Pokiwałam tylko głową i po chwili znaleźliśmy się na naszym obozowisku, gdzie ogień jeszcze lekko się tlił. Rozejrzałam się po całej powierzchni i nigdzie nie zauważyłam Louisa z Eleanor. Chodziłam jak szalona w kółko, próbując poskładać wszystko w całość. Dopiero po chwili doszłam do wniosku, że zapewne są już w namiotach. Gdy zatrzymałam się przy moim noclegu, usłyszałam głośne chrapanie przyjaciela. Moje serce zatrzymało się na chwilę i lekko uchyliłam wejście do namiotu, aby sprawdzić, czy moje obawy właśnie się spełniły.

          -Chyba śpimy dzisiaj razem – Harry cicho zaśmiał mi się nad uchem, a ja miałam ochotę na niego naskoczyć.

          Nie taka była umowa. Ja miałam spać z Eleanor, a Louis z Harrym. Jak on to sobie w ogóle wyobrażał? Niestety byłam już zmęczona i nie miałam ochoty teraz tego roztrząsać, szczególnie, że biedny Harry niczemu nie zawinił.

          -Chcesz się przebrać? – zatroskany głos Stylesa wywołał na moich ustach uśmiech.

          -Tak, wolałabym.

          Chłopak bez słowa wyszedł z namiotu i usiadł przy ognisku, a ja jak najszybciej potrafiłam, ubrałam swoją polarową piżamę i wyszłam z powrotem, aby tym razem Loczek mógł zmienić ubranie. Nie byłam pewna swoich czynów, dlatego gdy tylko znaleźliśmy się w namiocie, postanowiłam zbudować pomiędzy nami barierę z plecaków. Wtedy wydawało mi się to wyśmienitym pomysłem.

          -Naprawdę musisz to robić? – zapytał rozbawiony brunet, a ja puściłam jego uwagę mimo uszu i dalej z największym skupieniem budowałam mur.

          Możliwe, że zachowywałam się jak dzieciak z podstawówki, ale miałam wrażenie, że to jedyne racjonalne wyjście. Gdy ukończyłam swoją budowlę, wygodnie rozłożyłam się na ziemi, szczelnie owijając się w śpiwór. Zamknęłam oczy i chciałam jak najszybciej zasnąć. Nocne rozmowy nie były tutaj wskazane. Wręcz przeciwnie. Czułam, jak powoli odpływam w błogi stan snu, gdy nagle coś spadło mi na głowę. A tak dokładniej plecak, który miał mnie chronić przed obecnością Harrego. Nigdy nie powiedziałabym, że taka mała rzecz doprowadzi mnie do istnej furii. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i jak jakaś furiatka zaczęłam rozwalać to, co zbudowałam. Szybkimi ruchami przekładałam plecaki na bok, co przyczyniło się do tego, że miałam mniej miejsca i siłą rzeczy musiałam się przesunąć bliżej Hazzy. Na szczęście chłopak nic nie komentował, udała wał, że śpi, jednak ja czułam, jak się uśmiecha pod nosem. Starałam się ignorować jego zachowanie i kiedy w końcu uporałam się z plecakami, szybko położyłam się spowrotem i jednym zamaszystym ruchem zakryłam się śpiworem niemal po sam czubek swojej głowy. Tak, zdecydowanie moją postawę można było porównać do rozkapryszonej pięciolatka i jestem pewna, że nie uszło tu uwadze chłopaka. Jednak w tamtej chwili nie bardzo się tym przejmowałam. Ze skwaszoną miną obróciłam się plecami do Harrego i zamknęłam powieki ponownie próbując zasnąć. Czułam się już coraz bardziej senna, a ostatnim co pamiętam z tej nocy były ciche słowa bruneta.

          - Dobranoc, Lucy.

***

          Po raz kolejny mój cudowny sen został zakłócony, tym razem przez jakieś niezidentyfikowane dźwięki, które dochodziły zza namiotu. Na początku myślałam, że tylko mi się wydaje, jednak gdy coś z hukiem spadło na ziemię, zaczęłam się bać.

          - Co to było?! - Harry nagle podskoczył i spojrzał na mnie, jakby oczekiwał, że mu odpowiem.

          -Nie wiem..- szepnęłam przerażona.

          Moje ręce zaczęły się trząść, a dźwięki nie ustawały. Z każdym hukiem moje serce zaczynało coraz mocniej bić, a ja bałam się nie na żarty. W pewnym momencie wydałam z siebie zduszony okrzyk, a Harry przybliżył się do mnie i najzwyczajniej w świecie mnie przytulił. Jego zapach dotarł do moich nozdrzy, a ja z wrażenia zamknęłam powieki. Nieświadomie wtuliłam się w niego, a on tylko mocniej mnie uścisnął. I w tym momencie poczułam się bezpieczna. Nie obchodziło mnie, że na zewnątrz może grasować jakieś dzikie zwierze, które z łatwością mogłoby nas pozbawić życia. Nic nie miało znaczenia. Teraz liczyło się to, że byłam w ramionach Harrego. Chciałam, aby ten moment nigdy nie minął, żeby czas stanął w miejscu, a ja na zawsze pozostała w ramionach bruneta.

          -Już wszystko w porządku – Loczek pogłaskał mnie po głowie – Już jesteś bezpieczna.

          Próbowałam wyrównać oddech, jednak mój organizm wariował. Zgubiłam rytm własnego serca, Styles działał na mnie jak narkotyk. Nie byłam świadoma tego, że z dnia na dzień coraz bardziej się w nim zadurzałam. Wystarczyły krótkie smsy, czy rozmowy przez telefon, abym wpadła po uszy. Gdy przychodziły trudne momenty, to on był moim stabilizatorem.

          - Lucy..- podniosłam lekko głowę do góry, aby zatopić się w oczach chłopaka.

          Zapomniałam, jak się oddycha. Jego kąciki ust uniosły się lekko do góry, a ja zahipnotyzowana wpatrywałam się w niego. Moje otępienie minęło dopiero wtedy, gdy brunet chwycił dłonią za mój podbródek i powoli przysunął swoją twarz w moją stronę. Stykaliśmy się nosami, nadal wpatrując się w swoje oczy. Malinowe usta Harrego delikatnie dotknęły moich, jakby pytał o pozwolenie, po czym przysunął się jeszcze bliżej. Po moim ciele przeszedł dreszcz, gdy jego pocałunek stawał się bardziej łapczywy. Nie byłam pewna, czy to wszystko dzieje się naprawdę, bo czułam się jak w bajce. Jego usta idealnie pasowały do moich, tańczyły w rytm tej samej piosenki. Mocniej naciskałam na klatkę piersiową Harrego, domagając się więcej. On mimo to nadal delikatnie przytrzymywał mój podbródek, jakby bał się, żeby mnie nie zranić.

          - KTO TO TUTAJ ZOSTAWIŁ?! – usłyszeliśmy oboje wściekły głos Louisa, przez co oderwaliśmy się od siebie.

          -Dzień dobry, Lucy – szepnął Harry, zabójczo się uśmiechają, po czym cmoknął mnie ostatni raz w usta i otworzył wejście do naszego namiotu, zostawiając mnie na pastwę własnych uczuć.

          -Dzień dobry, Harry..

          Szepnęłam sama do siebie, opuszkami palców dotykając ust, jakbym chciała sprawdzić, czy to wszystko na pewno się wydarzyło.



















Witam, witam. Dziś mam kilka spraw do poruszenia, spróbuję się streszczać. Na sam początek te przyjemniejsze rzeczy, a mianowicie mamy za sobą pierwszy pocałunek, osobiście bardzo byłam podekscytowana tą sceną, mam nadzieję, że Wam się podoba. :) Od razu korzystając z okazji chciałabym podziękować mojej kochanej Joyster za pomoc przy tym rozdziale, nie było mi łatwo, ale dzięki niej jakoś się udało, kocham Cię. <3
No a teraz już te mniej przyjemniejsze rzeczy i trochę marudzenia. Prawda jest taka, że rozdział w normalnych warunkach pojawiłby się już bardzo dawno temu, jednak czując presję kompletnie się zablokowałam i nie potrafiłam napisać nawet jednego pieprzonego zdania. Ciągłe poganianie mnie i wyrzuty, które ktoś mi serwuje naprawdę nie są przyjemne i prawdę mówiąc bardzo mnie zniechęcają. Kiedy ktoś pisze mi niemiłe rzeczy w taki sposób, jakby to, że dodaję rozdziały było moim cholernym obowiązkiem, z którego ja nie do końca się wywiązuję, jest mi po prostu przykro. Blogowanie ma być przyjemnością, rozrywką, której ja niestety czasem już nie dostrzegam. Dodaję rozdziały w swoim tempie, nic na to nie poradzę. Mam szkołę, pracę, znajomych, a również chciałabym mieć chwilę dla siebie. Czasem naprawdę ciężko to pogodzić i stąd właśnie te obsunięcia z rozdziałami. Gdybym mogła chętnie nie robiłabym nic innego, tylko siedziała i pisała, ale niestety oprócz tego mam też życie, za co serdecznie przepraszam. Nie mam do nikogo pretensji, naprawdę. Chodzi mi tylko o zrozumienie. Jestem tylko człowiekiem, nie rozdwoję się, więc proszę pozwólcie mi cieszyć się z prowadzenia tego bloga, nie sprawiajcie, że będę czuła, że to mój obowiązek, bo nienawidzę obowiązków.
Druga rzecz jest taka, że pytania o rozdział dostaję niemal codziennie. Na asku, twitterze, nawet mailu. A komentarzy pod ostatnim rozdziałem było niewiele. Jest mi przykro również z tego powodu, bo kilka słów wystukanych na klawiaturze naprawdę może dać ogromnego kopniaka w tyłek i zmotywować do pracy.
Tyle ode mnie. Kolejny rozdział kiedy się pojawi.. Nie mam pojęcia. Postaram się jak najszybciej, nic nie obiecuję. :)
WHOPPER
@vespeerr
ask.fm/vesperr

23 komentarze:

  1. Ja Ciebie też, cnie <3

    Powiem tyle, że pisanie tego było przyjemnością, szczególnie sceny pocałunku. JAK NIE MASZ CHŁOPAKA, TO MOŻESZ GO SOBIE STWORZYĆ. Od dzisiaj to moje motto przewodnie. Ogólnie to nareszcie się doczekałam tego pocałunku, jakiegoś zbliżenia Harrego i Lucy. Louis mimo wszystko nadal jest kochany i mimo że zachował się źle, nie mówiąc Lucy o Stanie, to nadal ma specjalne miejsce w moim serduszku. Lucy się zmienia na naszych oczach, to jest cudowne. Cieszy mnie też to, że w końcu przekonała się do panny Cadler, dała jej szansę. Nie wiem, czy powinnam cokolwiek pisać o Harrym, bo dobrze wiemy, jak bardzo jego postać jest cudownie wykreowana. Podoba mi się w nim wszystko, dosłownie. Cóż, to tylko opowiadanie. Ale i tak go kocham!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja cież pierdol, kurwasz jego mać. Doskonale wiedziałam co się wydarzy, znałam każdy najmniejszy szczegół tego rozdziału, ale po przeczytaniu mam minę jak jakiś debil. Jest przeepicko. Mój ulubiony odcinek na sto procent!!!!!!!!! Więcej napiszę jutro, bo teraz się spieszę, ale... no, jezusie, panienko najświętsza, zachowuję się okropnie, ale nic na to nie poradze, bo za bardzo mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, Lucy macająca się po ustach zaraz po pocałunku.
    Awww...

    (Prawdziwy komentarz dostaniesz... Hym... W terminie późniejszym. xD)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam to jak piszesz! Masz talent!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem, że jak ci napiszę, żebyś się nie przejmowała takimi osobami i pytaniami, to ci nie pomoże, więc napiszę tylko, że mi przykro z ich powodu. A prowadzenie tego bloga, to oczywiście ma być dla ciebie przyjemność !
    A co do rozdziału, to jest jak zawsze cudowny. Podziwiam osoby, które piszą tak dojrzale, bezbłędnie i ciekawie jak ty. Pomysł z biwakiem świetny ! Bardzo fajna rozrywka w opowiadaniu. No i oczywiście pocałunek... Wreszcie :D ! Lucy jest wydaje się taka delikatna, a Harry jest w stosunku do niej bardzo troskliwy. Mam nadzieję, że wszystko im się razem uda <3 !
    Pozdrawiam, Zuza :) xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Piszesz po prostu CUDOWNIE!
    Jest to jeden z moich ulubionych blogów. Bardzo szybko i z wielką przyjemnością mi się to czyta ;)
    Nie przejmuj się tymi negatywnymi opiniami bo naprawdę nie warto. Dodawaj rozdziały w swoim tępie bo jeżeli kolejne mają być takie wspaniałe jak ten to warto czekać <3
    A scena z pocałunkiem wyszła super.
    Fajnie opisujesz to jaki jest Harry i ma dużo cierpliwości co do Lucy.
    No to chyba wszystko co chciałam napisać ;) Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć weny!
    Czekam z niecierpliwością nn <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Po prostu nie mogę przestać się uśmiechać po przeczytaniu tego rozdziału <3
    Idealnie opisujesz Harrego ;)
    I jeszcze ten jego uśmiech <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz, po tym, co przeczytałam pod odcinkiem, przestałam się przejmować faktem, że mało kto pyta mnie o rozdział XD Zajrzałam na Twojego aska i rzeczywiście niektóre wypowiedzi są strasznie chamskie. Nie ogarniam tych ludzi... No ale może lepiej przejdę do opowiadania.
    Początek rozdziału wydał mi się bardzo znajomy, wszystko dlatego, że sama nie jestem zdolna do normalnego funkcjonowania rano XD Dla mnie dzień zaczyna się najwcześniej o 11, dlatego jeśli wstaję wcześniej to zazwyczaj potrzebuję około godziny czasu, żeby jakoś przywrócić funkcje życiowe. Na miejscu Lucy po telefonie Louisa pewnie poszłabym dalej w kimę, musieliby zadzwonić po dźwig, byleby tylko jakoś ściągnąć mnie z łóżka xd Ale w sumie taki camping to całkiem niezły pomysł. Muszę się przyznać, że nigdy na czymś takim nie byłam, spędziłam sporo nocy w namiocie, ale wszystkie na podwórkach moich koleżanek, a zawsze mi się marzył taki prawdziwy biwak na jakiejś leśnej polanie. Pewnie po zapadnięciu zmroku bałabym się jak jasna cholera, ale coś takiego na długo pozostaje w pamięci :D
    Sama byłam zmartwiona tą dziunią, która poprzednio kręciła się wokół Stylesa, ale mimo wszystko było mi go żal. Biedak nie miał zielonego pojęcia, że Lucy go widziała w towarzystwie tamtej laski, dlatego zachowywał się normalnie, a jedyne, co dostawał w zamian, to oziębłość i oszczędność w słowach. Pewnie zachowywałabym się podobnie, zazdrość w końcu robi swoje, jednak tak czy siak mogę sobie tylko wyobrazić, jak bardzo zachowanie Lu musiało go zaniepokoić. Cały czas myślę, że wszystko w kontaktach międzyludzkich byłoby łatwiejsze, gdyby każdy - zwłaszcza kobiety - mówił o tym, co mu nie pasuje. W tym wypadku niestety było dosyć ciężko, bo Lucy tak naprawdę nie wiedziała, co jest między nią a Harrym, wolała więc zachować milczenie. Zimne, ale milczenie.
    Cieszę się, że ostatecznie główna bohaterka uległa atmosferze podczas tego wypadu. W sumie w takim towarzystwie trudno boczyć się w nieskończoność, prawda? Zwłaszcza że ci dwaj kretyni nie potrafią nawet sensownie rozłożyć namiotu (tak bardzo wspomnienia z TIU) XD No i wreszcie nakreśliłaś postać Eleanor, byłam jej ciekawa od samego początku. Muszę przyznać, że podobnie jak Lucy zapałałam do niej sympatią. Widać, że to miła, poukładana dziewczyna, która ma ogromne poczucie humoru i potrafi zaszaleć, a jednocześnie nie ma głowy od parady, tylko potrafi nią ruszyć od czasu do czasu. Wydaje mi się, że to dobra partnerka dla Louisa, nie trzeba się zatem obawiać o szczęście Tomlinsona.
    Wszystko wydawało się już niemal sielankowe. Rozpalili ognisko, zaczęli się wygłupiać, śmiać... Jednak ponownie nad bohaterami zawisł cień dotyczący Stana. Trochę szkoda, że Lucy w taki sposób zademonstrowała swoje pretensje, rozumiem, że była rozżalona, ale chyba nieco przesadziła. Tak długo odkładała rozmowę na ten temat, że w końcu musiał nastąpić jakiś wybuch emocji... Lou był autentycznie tym wszystkim zawstydzony i wcale się nie dziwię. Trochę szkoda, że nie zdobył się na szczerość, choć rozumiem jego pobudki. Nie chciał martwić swojej przyjaciółki, tylko powinien również pomyśleć o tym, że prawdy można się dowiedzieć z innego źródła, jak zresztą było w tym przypadku. Wiesz, strasznie się cieszę, że Harry znalazł Lucy i doprowadził ją z powrotem do obozu. Jakoś tak się bałam, że bohaterka się zgubi, ja bym za nic w świecie nie wlazła sama do lasu ;o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie nadszedł długo oczekiwany moment! Od dawna wyobrażałam sobie pierwszy pocałunek, myślałam już nawet, że nastąpi w lesie, ale Hazza po prostu pocieszył dziewczynę i zaprowadził do namiotu. Nawet nie wiesz, jak ogromny uśmiech pojawił się na mojej mordzie, kiedy wyszło, że będą musieli spać razem, pewnie wyglądałam jak Grinch XD Uderzyli spokojnie w kimono, co spotkało się z moim rozczarowaniem, bo sądziłam, że to już wszystko, ale ta pobudka... PER-FE-KCJA! Chyba nie mogłam sobie wymarzyć lepszej chwili! Naprawdę świetnie to rozegrałaś, totalnie się rozmarzyłam, a moje shipperskie feelsy oszalały XDDD Kocham ich po prostu! Mam nadzieję, że teraz ich relacje nabiorą tempa i wszystko zacznie się bardziej rozwijać. Czekam na więcej takich scen!
      Generalnie rozdział jest cudowny, w sumie jak całe opowiadanie <3 Nie mam zamiaru Cię poganiać z dodaniem kolejnego, choć nie ukrywam, że strasznie się ucieszę, kiedy już się pojawi :D Życzę Ci weny, a przede wszystkim cierpliwości, bo tego człowiekowi nigdy nie za dużo.
      Pozdrawiam! ;*

      Usuń
  9. Muszę się przyznać, że kiedy przymierzam się do czytania jakiegoś rozdziału, ZAWSZE zaczynam od prześledzenia tych informacji, które podaje autorka tuż przed lub po rozdziale. I nawet nie masz pojęcia, jak bardzo ucieszyłam się, kiedy wspomniałaś o pierwszym pocałunku! AWW! Tak długo czekałam na ten moment i w końcu zaspokoiłaś moje pragnienia. Ale stop, może od początku XD
    Zareagowałabym pewnie w podobny sposób, gdyby taki Louis zadzwonił do mnie i poinformował o tym, że wybieramy się gdzieś na camping. Szczególnie, że przed odebraniem telefonu, Lucy smacznie sobie spała i chciała po prostu odpocząć po dość długiej i chyba trochę ciężkiej nocy w pubie. Ja prawdopodobnie poszłabym spać dalej, ale ominęłoby mnie wszystko to, co później się stało.
    Widać, że rodzice Lucy są mega opiekuńczy, o wszystko chcieli zadbać bardzo dokładnie i tak też się właśnie stało. Spakowali jej wszystkie rzeczy na ten wyjazd i dziewczyna w sumie nie miała nic do gadania. W sumie nie dziwię się, że była trochę sceptycznie nastawiona do tego wyjazdu. Louis i Eleanor, z którymi jakoś ostatnio nie miała zbyt dobrych relacji, a do tego jeszcze Harry, którego zaczęła unikać po tym, jak zobaczyła go z tamta blondynką w pubie. Doskonale ją rozumiem, myślę, że większość zachowałaby się tak samo na jej miejscu. Pomimo tego, w jaki sposób się zachowywała, wciąż miała wyrzuty sumienia, że właśnie tak traktuje Harry'ego. Ale on w sumie nie wiedział, o co chodziło, niby skąd się miał nawet domyślić? Kto by przypuszczał, że Lucy go wtedy zobaczy i pomyśli sobie coś takiego? Było mi trochę szkoda Stylesa, bo za każdym razem, kiedy próbował nawiązać jakąś nić rozmowy z dziewczyną, ona odpowiadała jednym zdaniem i na tym koniec. Pocieszające było to, że jej również było smutno z tego powodu.
    Całkowity zwrot akcji następuje na tej stacji, kiedy to Lucy widzi, jak Harry traktuje swoje fanki, w dodatku ten komentarz Louisa, który idealnie to wszystko zobrazował. Ta dziewczyna za każdym razem mnie zaskakuje, serio.Zaczęła mieć jeszcze większe wyrzuty sumienia, mając teraz pewność, że tamta blondynka była jedynie jego fanką, którą potraktował z wielkim szacunkiem. Ba, chciała go nawet przeprosić za coś, o czym on nie miał bladego pojęcia! No podziwiam ją, naprawdę. Ale cieszę się, że to wszystko się odwróciło i Lucy starała się czerpać z tej wycieczki to, co najlepsze i jej humor znacznie się poprawił.
    Podczas czytania o rozkładaniu namiotów, centralnie miałam przed oczami scenę z TIU, bo po prostu kocham ten moment XD Kto by pomyślał, że to kobiety okażą się bardziej zaradne i w mig postawią namiot? Ale czemu tutaj się dziwić, to przecież Harry i Louis, po których nie należy spodziewać się takich umiejętności. Cóż, mam nadzieję, że ich postacie wybaczą mi to chamskie stwierdzenie. Wiedzą przecież, że bardzo ich kocham, prawda?
    Cieszę się również, że Lucy zmieniła nieco swoje nastawienie w stosunku do Eleanor i chciała ją bliżej poznać. W sumie nie miała jakiegoś większego powodu, by pałać do niej niechęcią. Sprawiała, że Louis był szczęśliwy, a właśnie to powinno być dla niej najważniejsze. Zabawa w 'prawda i wyzwanie' okazała się trafnym pomysłem. Chociaż uważam, że Lucy powinna załatwić całą tę sprawę dotyczącą Stana na osobności z Louisem. Ale jednoczenie potrafię zrozumieć jej zachowanie i to, że przecież już od dawna próbowała się o wszystkim dowiedzieć, jednak nigdy nie było ku temu wystarczająco dobrej okazji. Jej wybuch był całkowicie uzasadniony. Louis długo ją zwodził, a w końcu przecież te informacje były bardzo ważne. Nie dziwię się, że Lucy się na nim zawiodła - najpierw Tomlinson nie powiedział jej o własnej dziewczynie i Eleanor spadła jak z nieba, a teraz nie powiadamia o tym, co zrobił dla Lucasa. Nic więc dziwnego, że straciła względem Louisa zaufanie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Postąpiła trochę lekkomyślnie, podążając gdzieś w głąb lasu. Przecież równie dobrze mogła się zgubić. Nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby Harry za nią nie pobiegł i nie zaprowadził z powrotem na miejsce obozowiska. Kurde no, widać, że ogromnie mu zależy na Lucy. No kocham ich. Tak samo jak uwielbiam tę scenę, w której dziewczyna dowiaduje się, że będzie musiała spać w jednym namiocie z Harrym! To układanie plecaków jako ściany było naprawdę zabawne. Ale jak widać nie zdało egzaminu, jedynie tylko przeszkadzało w spokojnym oddaniu się w objęcia Morfeusza. Wiesz, że byłam niemalże pewna, że ten pocałunek odbędzie się właśnie jakoś wtedy? I tak czytałam, czytałam, czytałam i nic. No ale idę dalej i nagle jakaś przerażająca sytuacja się wytworzyła. Cóż, takie lubię, bo wtedy na przykład taki Styles może się wykazać ;> I tym razem spisał się naprawdę znakomicie i jestem z niego dumna. Bardzo wyraźnie wyobraziłam ich sobie w swoich objęciach i to było takie: AWW! I tak, tak, tak! Pocałunek! TAK! Cieszę się, że Harry stanął na wysokości zadania i w końcu odważył się na ten gest. BRAWO, STYLES. Dla Lucy musiało to być mega ważne przeżycie i wyjątkowa chwila, którą z pewnością zapamięta na bardzo, bardzo długo! Szkoda tylko, że Louis tak szybko musiał się wpierdzielić i przerwać ten piękny moment. No ale... i tak cieszę się, że w końcu do tego doszło, bo naprawdę długo na to czekałam!
    Cóż mogę więcej powiedzieć, misiu? Rozpisałam się, tak czuję. Ale mam nadzieję, że Ci się spodoba. Życzę Ci dużo spokoju i cierpliwości, bo faktycznie te niektóre zapytania mogą być męczące, a przecież ludzie powinni uszanować Twoją pracę i przede wszystkim zrozumieć to, że autorki blogów mają również swoje życie, poza blogową sferą. Duuuużo weny życzę i oby rozdział kolejny pojawił się szybko, bo aż nie mogę się doczekać! Buziaki, miś <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Z rozdziału tak jak zawsze jestem bardzo zadowolona :) Warto było trochę poczekać bo widać efekty :) W końcu się doczekałam ich pierwszego pocałunku, jestem ciekawa ich dalszej przygody :) Rozumiemy również to, że masz własne życie, pracę, szkołę... i nie będziemy cię poganiać jeśli chodzi o dodawanie rozdziałów, dodawaj w swoim tempie rozdziały, bo może i bardzo często nie dodajesz rozdziałów, ale za to są one bardzo długie, z czego jestem
    zadowolona :) Życzę multum weny i czekam na nexta ;) I powodzenia w szkole i w pracy ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeny ten rozdział był/jest świetny, bardzo podobał mi się moment gdy spali w jednym namiocie ogólnie wszystko co zdarzyło się w namiocie było takie hafjsduafhsjdfsaf a o pocałunku już nie wspomnę, te opowiadanie jest bardzooo na serio bardzoo cudowneee uwielbiam to jak piszesz bo piszesz genialnie ! Uwielbiam ff w których jest dużo opisów, a u ciebie jest ich wiele i są strasznie dobrze napisane <3
    Nie moge się już doczekać następnego i życzę się jak najwięcej weny i powodzenia ! <3
    Całuski buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  13. ja zawsze wiernie czekam na twoje nowe rozdziały, nawet nigdy nie pomyślałam żeby do ciebie napisać w tej sprawie. co do komentowania to może kiedyś skomentowałam anonimowo, ale nie dam sobie ręki uciąć... w każdym razie wiedz, że czytam :D

    a teraz co do rozdziału.
    nareszcie długo wyczekiwany przeze mnie moment czyli pocałunek dhrtrtrbtre, nawet nie masz pojęcia jak się jarałam!
    uwielbiam harry'ego w twoim opowiadaniu, jest genialny.
    louis mnie momentami irytuje, co jest bardzo dziwne. ale cieszę się, że elounor wyszło ci tak fajnie (#elounorshipper, zapraszam na moje opowiadanie http://ineedsomeonex.blogspot.com/ )

    czekam z niecierpliwością na następny rozdział, pozdrawiam cieplutko i życzę duuuuuuuużo weny :D

    /omg, nadal się jaram tym kissem dbhtstbnrtt

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojej! Ojej! Awwwwwwww powietrza! To było wspaniałe! Serio! A ja od początku wiedziałam, że tosię tak skończy! Aha aha :D
    Nie przejmuj się. Każdy czasem potrzebuje przerwy w pisaniu ;) Tak po prostu jest i już ;) Poza tym, ważne że rozdział w ogóle jest. Powinnyśmy ci raczej za to dziękować, a nie mieć jakieś wąty ;P
    Kocham cię za ten rozdział :D Awwwwww jeju nadal mam motyle w brzuchu hi hi) xD

    http://just-like-a-mirror.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. I'm back, bitch. Ready? xDDD

    No, to jestem już. W pełni gotowa i zmotywowana.

    Czas na komentarz, a oto on:

    Zacznijmy od tego, że uważam osobiście, że powinnaś odstawić TIU. Przede wszystkim dla tego, że robi się z Ciebie małpa plagiatująca rzeczywistość.
    (M.K CO TY PIEPRZYSZ? To w ogóle możliwe?)
    W każdym razie, scena z obozem i ta scena z kosiarką są meeeeeeeeeeega zabawne, ale trudno się pozbyć wrażenia, że już się je gdzieś widziało, co?

    Chociaż drugiej strony, pewnie zadziała to dla Ciebie na plus, bo w końcu ludzie przywiązują się do znajomych scen i może takie wykorzystanie ich przysporzy CI więcej stałych czytelników? Hym…

    Mniejsza. Go.

    No jooo… Oczywiście moja ukochana mała Lucy na wieść o campingu myśli o ludziach, których nie lubi. Ja pomyślałam o błocie robakach i złych warunkach pogodowych. No tak. Poza tym co ona biadoli. Godzina ósma to wcale nie taka wczesna godzina. Całkiem normalna.

    Lucy, mówię Ci ja. Zluzuj portki, bo przyjdzie czas że będziesz wstawać do pracy na szóstą.

    Nie… zaraz. Nie będziesz! Jesteś postacią fikcyjną.
    Ciągle się zapominam.


    „Czułam, że postępuję słusznie, i mimo iż sama łamałam tym sobie serce, postanowiłam konsekwentnie dążyć do rozluźnienia moich kontaktów z Harrym.”

    Oczywiście, bo konfrontacja to za dużo dla płochliwych sworzeń rodem z bajek Disneya. Zamiast się zapytać kim ta laska byłą, to Lucy przeszła całą drogę rycia sobie szpadlem psychiki by dowiedzieć się, że Styles jest tylko jeszcze bardziej cudownym człowiekiem niż sądziła, bo skurczybyk był miły dla fanki.
    Tak Lucy… Widać, że mocno dbasz o swoje zdrowie psychiczne.


    RANGE ROVER!
    Wybaczam Ci tym wszystkie nieuczesane i bezsensowne, masochistyczne, pojebane, skrajnie pozbawione wiary w siebie myśli Lucy, bo RANGE ROVER. Moje ukochane autko. Oj, oj, oj.

    Fajna ta opisówka z drogi, jak Lucy była wyobcowana z zabawy. To naprawdę dobrze pokazuje jaką jest osobą. Że jej skrytość i wycofanie często stają się barierą w jej szczęściu. Well done, bitch.


    „Louis dużo o tobie mówił, przez chwilę byłam zazdrosna o ciebie. ”

    Kolejny punkt dla Dagi! To pokazuje, że przypadkowo lub celowo, dobrze wykreowałaś postać Cadler. Oczywiście, że byłaby zazdrosna. Lucy nie należy ani do najgłupszych ani do najbrzydszych i wiadomo, że faceci zakochują się w takich księżniczkach z wieży jak ona. W szczególności tacy rycerze w lśniącej zbroi jak Louis / Harry


    Mam złe wspomnienia z grą w „Prawda i wyzwanie”. BARDZO. I wygląda na to, że Louis też będzie miał.

    No proszę. Okazuje się, że z Lucy to nie do końca jest taka łamaga i że czasem potrafi stanąć twarzą w twarz z drugim człowiekiem i wyegzekwować to czego chce.

    Trochę jej współczuje tego co musiała przechodzić emocjonalnie dziewczyna. Zwłaszcza z jej chorą tendencją do demonizowania wszystkiego. Biiiiidulka. :((

    „Zapomniałam, jak się oddycha”
    Przez nos Lucy, kurwa, przez nos.

    Dobra, to może trochę szorstkie słowa, ale naprawdę mnie ten zwrot rozbawił.
    Pocałunek jest opisany świetnie i jest cudowny. Zwłaszcza, że jest akacja prawdziwa. Pocałunki między ludźmi się po prostu dzieją. Nie ma tęczy, cherubinów w zakupkanych pieluchach, czy motylków. Ludzie czują potrzebę i dążą do jej spełnienia. I to właśnie tutaj ładnie opisałaś więc in plus. Z reszta już gdzieś Ci pisałam, że meeeeegaśnie mi się podobał ten pocałunek, nawet jak nabijam się z zachowania Lucy po nim. xDD

    A poza tym jesteś mistrzem komediowego nastroju. Po prostu to, że Louis na coś wpadł zaraz po ich pocałunku sprawił, że banan wyrósł mi na twarzy i już został. A jak pierwszy raz czytałam rozdział to chyba nawet głośno się śmiałam, ale nie jestem pewna… Wiesz, próbuję zapomnieć ostatnie 4 tygodnie.

    No dobra, to by było na tyle. Trochę mało w moim stylu ten komentarz, ale cóż... Chociaż w sumie. Ech, mniejsza. xD

    Całuje, ściskam i of course życzę weny!

    M.K

    ( http://last-direction.blogspot.com/ )



    OdpowiedzUsuń
  16. Hej! To tylko ja ;) Nominowałam cię do Liebster Award :) Czytam też Whoper, ale postanowiłam że nominuję cię na tym blogu. Ten pocałunek zdecydowanie zaplusował ;D
    http://just-like-a-mirror.blogspot.com/2014/02/rozdzia-9-nie-ma-tego-zego-i-liebster.html

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział super! Świetnie, że wreszcie się pocałowali! :D Wiedziałam, że tamta dziewczyna to nic :D Tak się cieszę! No i super Ci to wyszło! ^^ Opis strasznie fajny! A ten plecak na jej głowie mnie nieźle rozśmieszył xD Hazza jest strasznie uroczy :3
    Rozumiem, że musi Ci być ciężko, w szczególności z pracą... Osobiście jestem Ci zwyczajnie strasznie wdzięczna, że piszesz, bo uwielbiam czytać twoje blogi :) Pewnie o tym nie wiesz, ale ten blog (jak i whopper) dużo znaczą dla mnie i pewnie też dla całej reszty twoich czytelników.
    Tak więc ściskam Cię i szczerze dziękuję za to, że piszesz :)) i będę czekać cierpliwie na kolejne rozdziały na nich :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Dlaczego dopiero teraz odkryłam, że (tydzień wcześniej) dodałaś nowy rozdział. Myślałam, że ze wszystkim jestem na bieżąco, ale jak się okazuje tak nie jest..
    Ale przejdę do sedna sprawy. Z każdą przeczytaną kolejną linijką miałam tyle do powiedzenia. To, że podoba mi się nagły wypad na camping, zachowanie Harry'ego względem fanek i że na całe szczęście wyjaśniło się wcześniejsze zamieszanie, ale teraz jestem w stanie napisać tylko tyle. Ostatnia scena kompletnie zbiła mnie z tropu i wszystkie myśli wyleciały mi z głowy. Szczerzę się jak głupia i tylko co chwilę wracam do momentu pocałunku. Jeżeli chodzi o postać Eleanor miałam nadzieję, że Lucy jednak będzie się myliła, a dziewczyna okaże się w porządku. :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Siedzę właśnie przy biurku z zeszytem z chemii w ręku i muszę stwierdzić, że ta chemia w twoim FF zdecydowanie bardziej mi się podoba. Tak z drugiej strony- jak ja síę cieszę, że nikt nie widzi mojej miny, bo pewnie wyglądam jak debil.
    Wena to rzecz, kapryśna, bardzo. Nie uwiążesz jej na smyczy i nie każesz warować, toteż dlatego szanuję to, że nie dodajesz tak często jak my lub ty chcielibyśmy. Mimo tego, że bloga odkryłam dopiero wczoraj, codziennie bd wchodzić i zaglądać. Bo nigdy nie wiadomo kiedy Vesper doda rozdział.
    Twoje ff jest jednym z moich ulubionych. Jest takie naturalne, pisane prosto z serca, a autorka niezaprzeczalnie ma wielki talent. Lucy nie jest rozkapryszoną małolatą, a mądrą kobietą. Co do Hazzy- już na samym początku skradłaś moje serce tym zadziornym, i zarazem uroczym "imídżu" Harr'ego.
    Przepraszam, że nie piszę dłuższego komentarza, ale z komy niezbyt wygodnie się pisze. Przy następnym skomentuję, dłużej obiecuję ;)
    NO I DUŻO, BARDZO DUŻO WENY ŻYCZĘ :))
    {niezalogowana} Isobelle

    OdpowiedzUsuń
  20. Ojej, no znowu zostałam w tyle! Na moje szczęście tylko dwa rozdziały. Chociaż, może powiedziałabym, że na nieszczęście, bo z chęcią przeczytałabym więcej. Pięć, może dziesięć ;D Okej, więc pomimo krótkiej rozłąki z Twoimi bohaterami - kurcze, wciąż ich kocham <3 Gdyby Lucy żyła naprawdę, z chęcią bym ją odnalazła i trochę z nią pogawędziła, bo wykreowałaś ją na świetną osobę - mądrą i utalentowaną, mega emocjonalną, ale z charakterkiem. No i jest jeszcze Hazza... jeeez, czytałam tyle opowiadać z Harrym w roli głównej, ale chyba najbardziej uwielbiam Twoją wersję jego charakteru. Jest przesłodki - chłopak, którego w prawdziwym świecie to ze świecą szukać! Taka dobroć... woah.
    Kolejna kwestia - biwak! Tak, świetny pomysł! Gratulacje dla Louisa (i dla Ciebie). Cudowna była ta scena pocałunku - jak z filmu. Bardzo mi się podoba sceneria, pomysł z zostawieniem ich w jednym namiocie, świetny ;) Hm, ale to, jak zachowywała się Lucy też bardzo przypadło mi do gustu. Mam namyśli to rzucanie plecakami, itd. Niby śmieszna scena, ale idealnie pasowała do całości. Do tego, jak Lucy naprawdę się czuje, co czuje wobec Hazzy, i w ogóle.
    No, jak zwykle piękny rozdział, cieszę się, że mam jeszcze jeden w zanadrzu do przeczytania <3
    Tak przy okazji, mam nadzieję, że się nie obrazisz, że piszę to tutaj, chciałam Cię zaprosić na moją nową stronę - przeniosłam się z blogspotu na niewolnicyuczuc.pl Może będziesz miała kiedyś ochotę zajrzeć ;)
    Pozdrawiam i życzę całego kubełka weny! <3

    OdpowiedzUsuń